Agresja Rosji na Ukrainę wisiała w powietrzu od pewnego czasu. Czy nasi przedsiębiorcy działający na ukraińskim rynku zdołali się przygotować?
Wszyscy się tego obawiali, ale panowało przekonanie, że do bezpośredniej agresji nie dojdzie. Podobnie jak polscy dyplomaci nie wyjeżdżali z Ukrainy, tak przedsiębiorcy liczyli, że najgorszy scenariusz się nie spełni. Przed tygodniem organizowaliśmy noworoczne spotkanie naszej izby, na którym ambasador Ukrainy w Polsce dziękował, że nie ulegamy panice, nie redukujemy działalności.
Czy ma pan informacje o poniesionych wskutek rosyjskiego ataku stratach polskich firm w Ukrainie?
Jeszcze do nas nie dotarły. Na razie mamy wiadomości od rodzin naszych pracowników. Jedna z nich mieszka niedaleko lotniska w Mariupolu. Siedzą w piwnicy w strachu, co będzie dalej.
W którym miejscu Ukrainy zagrożenie dla polskich firm jest największe?