Jedenaście lat i dziewięć miesięcy: tylko tyle zdaniem naukowców z Uniwersytetu Oksfordzkiego zostało do chwili, gdy średnia temperatura na Ziemi będzie o 1,5 st. Celsjusza wyższa niż w 1880 r. Poza tym progiem zaczyna się kataklizm: ekstremalne zjawiska pogodowe, które uczynią życie w wielu krajach niemożliwym. Chyba że wcześniej radykalnie zmienimy strukturę światowej gospodarki.
Czytaj także: Truciciele wypadają z gry
– Musimy działać teraz, jeśli chcemy nadal swobodnie oddychać tak w sensie przenośnym, jak i całkiem dosłownym – zaapelował na zwołanym przez siebie wirtualnym szczycie prezydent USA Joe Biden.
Stany Zjednoczone, które tak niedawno bojkotowały walkę ze zmianą klimatu, teraz chcą świecić przykładem. Następca Donalda Trumpa zadeklarował, że do 2030 r. emisja CO2 w USA zostanie zredukowana o 50 proc. wobec 2005 r. Za tą deklaracją stoi gigantyczny program inwestycji wartych 2,5 biliona dolarów.
To robi wrażenie. I chociaż Joe Biden miesiąc temu nazwał Władimira Putina „mordercą", a Xi Jinpinga oskarżył o „ludobójstwo" Ujgurów, to obaj stawili się na szczycie. Nawet przywódcy najbardziej autorytarnych państw nie mogą już sobie pozwolić na jawne występowanie przeciw ratowaniu środowiska. – To jest zagrożenie, które nie zna granic – przyznał Salman, król Arabii Saudyjskiej, kraju należącego do dziesięciu największych trucicieli. Do spotkania dołączył także papież Franciszek, podkreślając moralny wymiar ekologicznej krucjaty.