Złoty kończy rok bez blasku

W czwartek, ostatni dzień 2020 r., kurs euro przewyższał momentami 4,60 zł. W poprzednich miesiącach złoty bywał już tak słaby, ale tylko w okresach, gdy nasilała się pandemia COVID-19. Pod koniec roku polską walutę osłabił bank centralny i wiele wskazuje na to, że będzie to robił także w 2021 r.

Aktualizacja: 31.12.2020 13:59 Publikacja: 31.12.2020 13:51

Złoty kończy rok bez blasku

Foto: Adobe Stock

Po południu za euro było trzeba zapłacić około 4,56 zł, nieco mniej niż w środę. Dolar kosztował 3,72 zł.

To oznacza, że złoty kończy rok o około 6,6 proc. słabszy wobec euro niż zaczynał. Na tle walut innych państw zaliczanych do tzw. rynków wschodzących, deprecjacja złotego była niewielka. Według danych agencji Bloomberga, spośród 21 walut z tego koszyka, tylko pięć straciło na wartości mniej niż złoty, w tym południowokoreański won (-2,6 proc.) i korona czeska (-3,1 proc.). Na drugim biegunie są takie waluty, jak rosyjski rubel, brazylijski real czy turecka lira, które są względem euro o ponad 20 proc. słabsze niż przed rokiem.

Złoty był najsłabszy pod koniec października, gdy w Europie, w tym w Polsce, wzbierała druga fala epidemii COVID-19, a rządy ponownie wprowadzały znane z wiosny ograniczenia aktywności ekonomicznej, choć latem zapewniały, że nie ma do nich powrotu. Wtedy kurs euro zbliżył się do 4,63 zł. Tak wysoko poprzednio był w 2009 r. Złoty był wówczas o 8 proc. słabszy niż na koniec 2019 r.

Rada Polityki Pieniężnej od czerwca powtarza w komunikatach, że złoty niedostatecznie osłabił się w reakcji na kryzys i sprowokowane nim poluzowanie polityki pieniężnej, w tym obniżkę do 0,1 proc. stopy referencyjnej NBP.

W listopadzie i na początku grudnia złoty umacniał się wraz z poprawą nastrojów na globalnych rynkach finansowych. W odpowiedzi na tę tendencję w piątek 18 grudnia NBP prawdopodobnie przeprowadził pierwszą od 2010 r. bezpośrednią interwencję na rynku walutowym, mającą na celu osłabienie polskiej waluty. Oficjalnie NBP tego nie potwierdza, ale o interwencji otwarcie mówiło kilku członków RPP. Do kolejnej interwencji zdaniem obserwatorów rynku mogło dojść we wtorek 29 grudnia, gdy złoty ponownie gwałtownie się osłabił.

W środę prezes NBP Adam Glapiński w wypowiedzi dla „Obserwatora Finansowego”, portalu należącego do banku centralnego, ocenił, że istnieje „przestrzeń do ewentualnych, zdecydowanych interwencji banki centralnego”. Jak powiedział, „narastająca ostatnio presja na wzrost wartości złotego jest bardzo niepokojąca i bardzo szkodliwa. Szkodliwa z punktu widzenia odbicia wzrostu naszego PKB i utrzymania dynamiki eksportu”.

We wtorek wieczorem w „Obserwatorze Finansowym” ukazała się inna wypowiedź Adama Glapińskiego. Prezes NBP zasygnalizował, że w I kwartale 2021 r. możliwe są dalsze obniżki stóp procentowych. Ekonomiści zgodnie twierdzą, że ta deklaracja – która prawdopodobnie pociągnie za sobą faktyczną obniżkę stóp – też służy osłabieniu złotego.

- Jeśli wyrażana ostatnio przez prezesa Glapińskiego i innych członków RPP preferencja dla słabszego złotego służyć ma tylko chwilowemu osłabieniu waluty w celu poprawienia wyniku NBP, a w 2021 r. NBP pozwoli złotemu się umocnić, to byłoby to szkodliwe dla wiarygodności banku centralnego – powiedział „Parkietowi” Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska.

Odniósł się do środowych wypowiedzi trojga członków RPP: Grażyny Ancyparowicz, Jerzego Żyżyńskiego i Rafała Sury. Wszyscy oświadczyli, że są skłonni poprzeć wniosek o obniżkę stóp procentowych, a za główny argument na rzecz takiej zmiany wskazali potrzebę osłabienia złotego. Ancyparowicz i Żyżyński tłumaczyli jednak, że chodzi raczej o ustabilizowanie kursu euro w złotych na poziomie zbliżonym do obecnego, w okolicy 4,50. Sura z kolei ocenił, że „w warunkach odbudowy gospodarki kurs powinien być znacznie słabszy i skorelowany z obniżoną stopą proc. To wynika z analiz NBP. Osłabienie złotego przyczyni się do wzrostu konkurencyjności cenowej polskich produktów".

Zdaniem Piotra Bujaka, głównego ekonomisty PKO BP, NBP nie będzie dążył do jeszcze wyraźniejszego osłabienia złotego, tylko będzie próbował zapobiec aprecjacji polskiej waluty, która w jego ocenie w 2021 r. była dość prawdopodobna m.in. z powodu stosunkowo dobrej kondycji polskiej gospodarki w trakcie koronakryzysu oraz rosnącej nadwyżki Polski na rachunku obrotów bieżących.

Po południu za euro było trzeba zapłacić około 4,56 zł, nieco mniej niż w środę. Dolar kosztował 3,72 zł.

To oznacza, że złoty kończy rok o około 6,6 proc. słabszy wobec euro niż zaczynał. Na tle walut innych państw zaliczanych do tzw. rynków wschodzących, deprecjacja złotego była niewielka. Według danych agencji Bloomberga, spośród 21 walut z tego koszyka, tylko pięć straciło na wartości mniej niż złoty, w tym południowokoreański won (-2,6 proc.) i korona czeska (-3,1 proc.). Na drugim biegunie są takie waluty, jak rosyjski rubel, brazylijski real czy turecka lira, które są względem euro o ponad 20 proc. słabsze niż przed rokiem.

Pozostało 82% artykułu
Finanse
Złoto po 3000 dolarów za uncję w 2025 roku?
Finanse
Pieniądze z rezerwy emerytalnej nie wystarczą nawet na trzy miesiące
Finanse
Najlepszy produkt długoterminowego oszczędzania
Finanse
Zakaz kopania kryptowalut w Rosji. Brakuje prądu do produkcji broni
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Materiał Partnera
Zadbajmy lokalnie o bankowość dla firm