Złoty wyraźnie słabnie od kilku dni w związku z globalną paniką na rynkach finansowych. Osłabienie przybrało jednak na sile po ogłoszonych w poniedziałek wieczorem decyzjach zarządu NBP, aby sięgnąć po niekonwencjonalne metody łagodzenia polityki pieniężnej. We wtorek prawdopodobnie ogłoszona zostanie dodatkowo obniżka stóp procentowych. Zarząd NBP zaapelował o to do Rady Polityki Pieniężnej, która spotyka się dzisiaj na jednodniowym posiedzeniu.
W poniedziałek przed komunikatem NBP za euro było trzeba zapłacić niespełna 4,40 zł, a za franka szwajcarskiego około 4,16 zł. We wtorek rano frank kosztował już nawet 4,24 zł. Kurs dolara skoczył z około 3,94 zł przed decyzjami NBP do 4,04 zł we wtorek.
Równie gwałtownie tracą jednak na wartości inne waluty regionu: korona czeska, która w stosunku do jest najsłabsza od 2015 r., oraz forint węgierski, który jest rekordowo słaby. To sugeruje, że deprecjacja złotego nie ma związku z decyzjami polskiego banku centralnego.
„Złoty traci na wartości, jednak przypisywanie tego ruchu tylko ogłoszeniu QE wydaje się być nadużyciem – na rynku widoczna jest spora awersja do ryzyka (VIX powyżej kryzysowych poziomów z 2008 r.) a potężna zmienność sugeruje znaczącą niepewność. EUR/PLN testuje 4,45 PLN, kolejne istotne opory to 4,5-4,53 PLN, których przebicie otwierałoby drogę do okolic 4,89 PLN” – napisał we wtorkowym komentarzu Konrad Ryczko, analityk walutowy w DM BOŚ.
NBP ogłosił m.in., że w ramach strukturalnych operacji repo będzie kupował obligacje skarbowe na rynku wtórnym. Choć w komunikacie banku centralnego ten termin się nie pojawił, ekonomiści określają ten program mianem polskiego ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej (QE). We wtorkowym raporcie analitycy mBanku szacują, że NBP może docelowo kupić obligacje nawet za 100-200 mld zł. Dla porównania, dziś w portfelach banków są instrumenty dłużne rządu o wartości 318 mld zł.