Komedia z Hitlerem

„Jojo Rabbit", film o małym antysemicie z Jungvolk w czasach II wojny światowej, to najbardziej zaskakujący tegoroczny kandydat do sześciu Oscarów.

Aktualizacja: 26.01.2020 20:50 Publikacja: 26.01.2020 17:49

Komedia z Hitlerem

Foto: Imprelial/Cinepix

„Jojo" Betzler ma dziesięć lat, jasne włosy i wyimaginowanego przyjaciela... Adolfa Hitlera. Jest mu potrzebny, bo ma problemy z samym sobą. Trwa wojna. Jojo jest wychowywany przez matkę, siostra umarła, ojciec poszedł na wojnę i zaginął. Zdezerterował z armii? To rodzinna tajemnica.

Jojo szuka swojego świata, akceptacji. Znajduje ją w szeregach Jungvolk, dziecięcej przybudówki Hitlerjugend. Nie potrafi udowodnić, że jest godny miana nazisty: nie skręci karku małemu króliczkowi. Stąd przezwisko: Jojo Rabbit, czyli Jojo Królik. Na dodatek w czasie wojskowych ćwiczeń granat rozerwie mu policzek, zostawiając brzydką bliznę. Oszpecony tym mocniej musi zatem starać się, żeby zaistnieć wśród kolegów.

„Trzy tygodnie zajęło mu przebolenie faktu, że dziadek nie był blondynem" – mówi matka. „Jesteś wolontariuszem w biurze Hitlerjugend? Dobrze, oby więcej młodych chłopców było tak zaślepionych" – chwali go Adolf.

Domowa tajemnica

Jojo przesiąka ideologią nazistowską. „Co mam zrobić, gdy zobaczę Żyda?" – pyta przełożonego, kapitana Klenzedorfa, który stracił na wojnie oko i teraz nie chcą go w wojsku. „Powiedz nam, my powiemy Gestapo, oni powiedzą SS, a ci pójdą i go zabiją. I każdego, kto mu pomoże. I jeszcze kilka osób, na wszelki wypadek" – słyszy odpowiedź.

Pewnego Jojo odkrywa jednak, że jego matka ukrywa młodą Żydówkę. Chce poznać „zło". „Jesteśmy demonami, które kochają pieniądze. Mamy alergię na jedzenie. Ser, chleb, mięso od razu by nas zabiły. Na początku żyliśmy w jaskiniach, potem przenieśliśmy się do miast. Zwisaliśmy z sufitu jak nietoperze. Umiemy czytać w cudzych myślach, podobają nam się błyskotki, kryształy, złoto" – mówi mu Elsa. Problem w tym, że Jojo jest dziewczyną coraz bardziej zafascynowany.

„Jojo Rabbit" powstał na motywach książki „Caging Skies" Christine Leunens. Za kamerą stanął Nowozelandczyk, potomek Maorysów Taika Waititi, który karierę zaczynał jako aktor, głównie komediowy, i wykonawca stand-upowy. Potem zaczął również kręcić filmy jako scenarzysta i reżyser. Przez festiwal kina niezależnego Sundance i telewizję powoli dotarł do Hollywood.

W 2017 roku wyreżyserował hit „Thor: Ragnarok", który zarobił w kinach świata prawie 900 mln dolarów. „Jojo Rabbit" ma w tym roku sześć nominacji do Oscara: w kategorii najlepszy film, ale też za scenariusz adaptowany, drugoplanową rolę kobiecą Scarlett Johansson jako matki Jojo, scenografię, kostiumy, montaż.

Recenzje „Jojo Rabbit" były jednak bardzo różne: od entuzjastycznych po mocno krytyczne. Jeden z najbardziej znanych krytyków europejskich, Peter Bradshaw z „Guardiana", dał temu filmowi jedną gwiazdkę na sześć możliwych.

Trudny temat do żartów

Taika Waititi sprowokował powracające co jakiś czas pytanie: „Z czego się śmiejemy?". W filmie śmiejemy się z innych i z siebie. Chętnie wyszydzamy narodowe przywary i stereotypy. Południowcy śmieją się z ludzi północy. Ludzie północy z południowców. Mieszkańcy wsi z mieszczuchów, mieszkańcy miast z wieśniaków. Lubimy oglądać w krzywym zwierciadle polityków, żartujemy z demokracji, z biurokracji, a ci, co ich mają – z królów i królowych.

Najtrudniej nam zaakceptować komediową formę tam, gdzie twórcy mierzą się z cierpieniem i śmiercią czasem wręcz całych narodów. Pozwalamy na to czasem ofiarom. Świat uznał za wielki film „Życie jest piękne" Roberto Benigniego, Polacy śmiali się z Franka Dolasa, bohatera „Jak rozpętałem II wojnę światową". Borys Lankosz w nakręconym na podstawie scenariusza Andrzeja Barta „Rewersie" pozwolił sobie na satyryczne spojrzenie na czasy stalinizmu.

Tym niemniej mocno kontrowersyjny wydawał się zrealizowany ponad dekadę temu „Adolf H. – Ja wam pokażę" Niemca Daniego Levy'ego, historia Hitlera na wesoło.

– Od początku wiedziałem, że to ryzykowne przedsięwzięcie – mówił wtedy Levy. – I rzeczywiście każda projekcja była inna. W niektórych krajach publiczność bawiła się świetnie, w innych siedziała wbita w krzesła i zniesmaczona. Nie przyjmowała tego typu humoru. Nie chciała śmiać się z Hitlera, nazistów. Byłem zdziwiony, jak bardzo te reakcje się różniły.

Film Levy'ego z najlepszym przyjęciem spotkał się w Niemczech i w Austrii, gdzie śmiech miał znaczenie oczyszczające. Obojętna pozostała neutralna w czasie II wojny światowej Szwajcaria. Z różnymi reakcjami – od zachwytu do oburzenia – spotkał się w Rosji, zwłaszcza że pozwolił sobie na żart: „No i wreszcie Hitler dotarł do Moskwy".

Teraz wystawia widzów na próbę Taika Waititi. Śmieje się z Hitlera, którego sam zresztą gra. Nie on pierwszy, w końcu jeden z najwyrazistszych jego satyrycznych portretów stworzył już Charlie Chaplin w „Dyktatorze".

Waititi wyszydza antysemityzm, pokazuje w komediowej formie mechanizmy fanatyzmu politycznego. Ale czy śmierć matki powieszonej za „zdradę ojczyzny" można skwitować romantycznym gestem zawiązania sznurówek w butach na nogach dyndającego ciała?

A sam Adolf Hitler? Coraz częściej padają pytania, czy komedia z Hitlerem w roli głównej to nie jest próba banalizacji zła. W czasach powracania nastrojów nacjonalistycznych i odradzania się ruchów nazistowskich śmiech może i oczyszcza, ale czy dostatecznie przeraża?

„Jojo" Betzler ma dziesięć lat, jasne włosy i wyimaginowanego przyjaciela... Adolfa Hitlera. Jest mu potrzebny, bo ma problemy z samym sobą. Trwa wojna. Jojo jest wychowywany przez matkę, siostra umarła, ojciec poszedł na wojnę i zaginął. Zdezerterował z armii? To rodzinna tajemnica.

Jojo szuka swojego świata, akceptacji. Znajduje ją w szeregach Jungvolk, dziecięcej przybudówki Hitlerjugend. Nie potrafi udowodnić, że jest godny miana nazisty: nie skręci karku małemu króliczkowi. Stąd przezwisko: Jojo Rabbit, czyli Jojo Królik. Na dodatek w czasie wojskowych ćwiczeń granat rozerwie mu policzek, zostawiając brzydką bliznę. Oszpecony tym mocniej musi zatem starać się, żeby zaistnieć wśród kolegów.

Pozostało 87% artykułu
Film
EnergaCAMERIMAGE: Hołd dla Halyny Hutchins
Film
Seriale na dużym ekranie - znamy program BNP Paribas Warsaw SerialCon 2024!
Film
„Father, Mother, Sister, Brother”. Jim Jarmusch powraca z nowym filmem
Film
EnergaCAMERIMAGE 2024: Angelina Jolie zachwyca w Toruniu jako Maria Callas
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Film
Festiwal Korelacje: Pierwszy taki festiwal w Polsce. Filmy z komentarzem artystów