Był człowiekiem pełnym sprzeczności. John Huston powiedział kiedyś: „Znam tylko dwóch aktorów, którym kompletnie nie zależało na sławie — psa Lassie i Seana Connery”.
A przecież Sean Connery zrobił wszystko, by wyjść z cienia. Wychował się w nędzy, w robotniczej rodzinie, ale nosił frak jak absolwent Eton. Przerwał edukację szkolną w wieku 13 lat, ale sam pochłonął morze klasyki. Mówił, że nie zależy mu na dobrach materialnych, ale bił się ze studiami o każdego nie wypłaconego mu dolarów. Uchodził za twardziela nie szanującego kobiet, ale w kochającym skandale Hollywood ze swoją drugą żoną, malarką Micheline Roquebrune, przeżył 45 lat. W 1999 roku został uznany za najseksowniejszego mężczyznę XX wieku.
Urodził się 25 sierpnia 1930 r. w Edynburgu. Jego ojciec był kierowcą ciężarówki, matka sprzątaczką. Mieszkali w domu bez toalety i gorącej wody. Sean miał 9 lat, kiedy zaczął pracować u miejscowego sklepikarza, jako szesnastolatek zaciągnął się do marynarki, ale został zwolniony z powodu złego stanu zdrowia. Zarabiał więc jako dozorca na basenie, roznosiciel mleka, murarz, polerował trumny nago pozował studentom malarstwa. W wolnych chwilach uprawiał kulturystykę. Został zauważony w czasie konkursu Mr Universe, ktoś zaproponował mu przesłuchanie w teatrze. Od tej pory grywał małe rólki na scenie i filmie. Gwiazdą stał się dzięki Bondowi: miał 31 lat, gdy rodzina Broccolich zaangażowała go do filmu „Dr No”.
— Zwrócili się do mnie, bo nie stać ich było na gwiazdę w rodzaju Davida Nivena, Jamesa Masona czy Richarda Burtona — żartował aktor.
Reżyser Terence Young pilnował, by Bond był elegancki i lekko nonszalancki, a Connery dodawał mu swoją siłę i determinację. „Dr No” nie zebrał entuzjastycznych recenzji, ale publiczność go kupiła. Filmowy agent 007 spodobał się też Ianowi Flemingowi, który początkowo przeciw tej kandydaturze oponował. W następnych książkach wzbogacił swojego bohatera o szkockie korzenie. Od drugiego filmu z tego cyklu „Pozdrowienia z Moskwy” zaczął się szał. Lata sześćdziesiąte należały już do Connery’ego. A jednak po siedmiu filmach eleganckie garnitury Bonda zaczęły go uwierać. Uważał, że ma w tej serii zbyt niskie stawki, nie zawsze podobały mu się scenariusze, krytykował dobór bondowskich gadżetów. Wycofał się z serii i postanowił udowodnić, że jest aktorem wszechstronnym, miał już przecież na koncie role u Hitchcocka czy Lumeta.
Zaistniał w obrazach najlepszych reżyserów, m.in. Richarda Lestera („Powrót Robin Hooda”), Sidneya Lumeta (zrobili razem 5 filmów, m.in. „Taśmy prawdy”, „Morderstwo w Orient Expressie”, „Rodzinny interes”), Johna Boormana („Zardoz”), Johna Hustona („Człowiek, który chciał być królem”), Richarda Attenborougha („O jeden most za daleko”). Zagrał w tak ważnych filmach jak „Imię róży” Jeana-Jacquesa Annauda, „Nietykalni” Briana De Palmy. Ale też nie stronił od przygody: przyjął rolę w „Indianie Jonesie i ostatniej krucjacie” Spielberga. Potrafił wcielić się w czarny charakter, starzejącego się Robin Hooda, żołnierza wysłanego na misję, policjanta, który w czasie przesłuchania zabija pedofila czy dzielnego stróża prawa pomagającego ująć Al Capone. zabawnego ojca Indiany Jonesa – choć od Forda był jedynie 12 lat starszy.
Jako wielki gwiazdor Sean Connery pozostał człowiekiem skromnym. Słynął z miłych relacji, jakie miał w ekipach nie tylko z reżyserami, lecz również oświetlaczami czy wózkarzami. Nie znosił buty, nigdy nie zapomniał, skąd wyszedł. Założył np. organizację wspierającą biedne, utalentowane szkockie dzieci, przelał na jej konto cały swój zysk z bondowskiego filmu „Diamenty są wieczne”. I nie znosił gwiazdorstwa.
— Zachowanie niektórych moich kolegów po fachu bywa żenujące — mówił — Wkraczają do restauracji lub na przyjęcie w tych swoich idiotycznych, ciemnych okularach na nosie, z armią goryli. Uważają, że są lepsi od innych. Bardziej szanuję facetów, którzy co rano zabierają mi śmieci spod domu. Mają może mniej pieniędzy, ale więcej oleju w głowie. Co do mnie, nie chowam się w opancerzonej limuzynie ani nie robię wokół siebie szumu. Chcę żyć normalnie.
Od 2003 roku przestał grać w filmach. Chciał cieszyć się jesienią życia, przeniósł się z żoną na Bahamy.
Zmarł 31 października 2020 roku. Miał 90 lat.