„Puchatek: krew i miód”: Żerowanie na legendzie

„Puchatek: krew i miód” Rhysa Frake-Waterfielda z pewnością znajdzie się wśród najgorszych filmów świata. A jednocześnie może trafić na listę sukcesów kasowych

Publikacja: 30.03.2023 13:54

„Puchatek: krew i miód”: Żerowanie na legendzie

Foto: Materiały Prasowe

W Stumilowym Lesie Krzyś spotkał dziwne stworzenia z ciałami człowieka i głowami zdeformowanych zwierząt. Zaprzyjaźnił się z Misiem Puchatkiem, Prosiaczkiem, Królikiem, Sową i innymi. Ale kiedy wyjechał do college’u „zwierzoczłekoupiory” zaczęły głodować i zamieniły się w krwawych morderców-kanibali. Tak właśnie reżyser Rhys Frake-Waterfield zabawił się uroczymi bohaterami popularnej bajki dla dzieci, napisanej przez Alana Alexandra Milnego w 1926 roku.

31 grudnia 2021 roku wygasły filmowe prawa do Kubusia Puchatka. Dotąd należały do wytwórni Walta Disneya. Powstała niezliczona liczba opowieści o sympatycznym misiu i jego przyjaciołach, jeszcze w 2018 roku studio wyprodukowało „Krzysiu, gdzie jesteś?”, gdzie Puchatek pomagał dorosłemu już Krzysiowi, gdy ten znajduje się na życiowym zakręcie. Jednak po wygaśnięciu praw Disneya, każdy już może wykorzystywać małych bohaterów Milne’a. I, jak widać, zrobić z nimi, co chce. Tak dobrał się do nich Rhys Frake-Waterfield.

Przez dziewięć lat pracowałem w korporacji, w dużej międzynarodowej firmie energetycznej EDF Energy. Mój partner był w branży filmowej, więc zacząłem się tym coraz bardziej interesować. Dwa lata temu pomyślałem: „Spróbuję”. Rzuciłem pracę i zacząłem robić filmy — powiedział w wywiadzie dla Collider.com Frake-Waterfield.

Czytaj więcej

Ameryka może projektować nowego Kubusia Puchatka

Trudno w to uwierzyć, ale po dwóch latach ma on już na swoim koncie, jak sam zapewnia, około 40-50 filmów. Nie wszystkie są gotowe, wiele materiałów wciąż czeka na montaż. Pięć tytułów weszło na ekrany, trzy kolejne są w postprodukcji.

Teraz świeżo upieczony reżyser promuje „Puchatka: krew i miód”. Film wszedł do kin amerykańskich, kanadyjskich, meksykańskich w lutym, jednocześnie trafił na vod. W wywiadzie udzielonym AFP Rhys Frake-Waterfield twierdził, że stale dostaje listy, by powstrzymać dystrybucję jego „dzieła” w kinach. „Ludzie pisali, że powiadomią policję, że popełniam przestępstwo, grożono mi nawet śmiercią”. To był jeszcze jeden jego chwyt marketingowy.

Trudno w „Puchatku...” znaleźć cokolwiek interesującego. Wiadomo: slashery, w których znikają kolejni bohaterowie, w ostatnich latach znów stają się popularne, a konwencja jest taka, że muszą być pełne gwałtu, krwi, trupów. Ten warunek akurat film spełnia. Również dlatego reżyser sięgnął dna. "Zbezcześcił” kultową opowieść dzieciństwa milionów, zaś poziom scenariusza, realizacji, pseudoaktorstwa jest żałosny. "Puchatek: krew i miód” zebrał ostre recenzje krytyków, także za seksizm. Film ma szanse, by zadomowić się na listach najgorszych filmów świata.

Paradoks kinematografii polega na tym, że niektóre z takich tytułów są tak kuriozalne, że aż wydają się fascynujące. Stają się niemal kultowe, jak choćby produkcje legendarnego Eda Wooda - film o nim nakręcił Tim Burton, czy niezaprzeczalny lider w tej konkurencji „The Room” Tommy’ego Wiseau. Mamy tu zresztą swój niechlubny udział, choćby uznany za najgorszy film 2022 roku erotyczny thriller „365 dni: Ten dzień” i jego poprzednik „365 dni”. Filmowe potworki trafiają na cieszące się dużą popularnością przeglądy filmów najgorszych, często też przynoszą pokaźne zyski. Rhys Frake-Waterfield już ogłosił, że jego „Puchatek” 40-krotnie przebił niewysokie koszty produkcji, a to dopiero przecież początek jego drogi. W samym Meksyku zarobił już milion dolarów. Nie przyniesie dochodu tylko w Hongkongu, gdzie Chińczycy już dawno uznali, że miś jest zbyt podobny do prezydenta Xi Jinpinga, przez co służy do tworzenia satyrycznych memów. Jednak w innych krajach ma widzów, zaś twórca zapowiada już, że wkrótce w krwawego mordercę zamieni sarenkę Bambi.

Seksistowskie slashery-koszmarki cynicznie żerują więc na naszej pamięci z dzieciństwa, bo im na to pozwalamy kupując bilety lub napędzając oglądalność w portalach. Zapominamy przy tym, że małym widzom – nawet tym z epoki Internetu  - też należy się trochę ciepłej naiwności, a nie morderca bestialsko zabijający kolejne ofiary. To od nas zależy, czy tandeta zdobędzie popularność.

Barbara Hollender

W Stumilowym Lesie Krzyś spotkał dziwne stworzenia z ciałami człowieka i głowami zdeformowanych zwierząt. Zaprzyjaźnił się z Misiem Puchatkiem, Prosiaczkiem, Królikiem, Sową i innymi. Ale kiedy wyjechał do college’u „zwierzoczłekoupiory” zaczęły głodować i zamieniły się w krwawych morderców-kanibali. Tak właśnie reżyser Rhys Frake-Waterfield zabawił się uroczymi bohaterami popularnej bajki dla dzieci, napisanej przez Alana Alexandra Milnego w 1926 roku.

31 grudnia 2021 roku wygasły filmowe prawa do Kubusia Puchatka. Dotąd należały do wytwórni Walta Disneya. Powstała niezliczona liczba opowieści o sympatycznym misiu i jego przyjaciołach, jeszcze w 2018 roku studio wyprodukowało „Krzysiu, gdzie jesteś?”, gdzie Puchatek pomagał dorosłemu już Krzysiowi, gdy ten znajduje się na życiowym zakręcie. Jednak po wygaśnięciu praw Disneya, każdy już może wykorzystywać małych bohaterów Milne’a. I, jak widać, zrobić z nimi, co chce. Tak dobrał się do nich Rhys Frake-Waterfield.

Film
EnergaCAMERIMAGE: Hołd dla Halyny Hutchins
Film
Seriale na dużym ekranie - znamy program BNP Paribas Warsaw SerialCon 2024!
Film
„Father, Mother, Sister, Brother”. Jim Jarmusch powraca z nowym filmem
Film
EnergaCAMERIMAGE 2024: Angelina Jolie zachwyca w Toruniu jako Maria Callas
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Film
Festiwal Korelacje: Pierwszy taki festiwal w Polsce. Filmy z komentarzem artystów