To ciekawe, że już kolejne z rzędu Boże Narodzenie będziemy żartować z miliarderów natchnionych wizją. Rok temu w filmie „Nie patrz w górę”, który miał premierę na Netfliksie dokładnie w Wigilię, naszą planetę narażał dla zarobku magnat cyfrowy Peter Isherwell, krzyżówka Steve’a Jobsa, Marka Zuckerberga i Jeffa Bezosa.
W te święta dostajemy jeszcze jedną parodię techno-inwestycyjnego wizjonera: Milesa Brona. Jemu najbliżej jest do Elona Muska, właściciela Tesli, satelitów Starlink, a od niedawna też oświeconego monarchy Twittera.
Farma złotych kur
Miles Bron jest bohaterem „Glass Onion” („Szklana cebula”), drugiego filmu z rozkręcającego się dopiero cyklu „Na noże”. Pierwsza część zdobyła serca widzów w 2019 r. za sprawą humoru, doborowej obsady i scenariusza, który tchnął świeżość i energię w stare pomysły spod znaku kryminałów Agathy Christie z odrobiną montypythonowskiego dowcipu.
Daniel Craig koncertowo uciekał z klatki bondowskiego emploi, wcielając się we współczesnego Sherlocka Holmesa. Trupy wypadały z szafy jeden za drugim, ale jego Benoit Blanc zdawał się bawić znakomicie. Za silnym brytyjskim akcentem i pozorną niezdarnością krył się mistrz dedukcji, w którym producenci zobaczyli nie tyle kurę znoszącą złote jaja, ile całą fermę. Poszli więc w serię.
Dostajemy oto drugą część (premiera 23 grudnia), tym razem z pominięciem kin, prosto na Netfliksa. Kontynuację odrębną, samoistną, a przy tym bardzo udaną. Może nawet lepszą? Jeżeli jakiś film telewizyjny jest w stanie zagrozić w świąteczne dni pozycji „Kevina samego w domu”, to będzie nim właśnie „Glass Onion” Riana Johnsona.