Do okna życia podchodzi młoda dziewczyna. Zostawia zawiniątko z maleńkim chłopczykiem, przy nim kartkę: „Woo-sung, kiedyś po ciebie wrócę”. Dziecko zabierają dwaj mężczyźni. Jeden z nich, pracujący przy oknie życia, kasuje obraz w kamerze. Taki mają biznes. Sprzedają maluchy ludziom, dla których dziecko jest nieosiągalnym szczęściem.
Tym razem przyłączy się do nich młodziutka matka Woo-sunga, która znów zjawia się przy oknie życia. I kilkulatek z sierocińca, który ukryje się w ich samochodzie. W piątkę wyruszą w drogę do ewentualnych przybranych rodziców. Ale podąża za nimi policjantka próbująca złapać na gorącym uczynku handlarzy dziećmi.
„Baby Broker” to opowieść o dzieciach niechcianych. I ludziach, którzy z niechcianych dzieci wyrastają.
Społeczne sieroty
Wszystko to brzmi jak typowy thriller, dość prosto. Jednak u Hirokazu Kore-edy nic nigdy nie jest proste. Każdy z bohaterów ma niełatwą przeszłość i swoją tajemnicę. Coś, co chciałby wymazać z pamięci, żeby zacząć nowe życie, ocalić odrobinę wiary w świat. Tu nie chodzi o złapanie przestępców. Tego japońskiego reżysera interesują przede wszystkim uczucia.
„Baby Broker” to opowieść o dzieciach niechcianych. I ludziach, którzy z niechcianych dzieci wyrastają. O prawie do godnego życia, do miłości. O ranach, które nigdy się nie zabliźniają. Ale i o nadziei.