To jedna z najbardziej reklamowanych produkcji Netfliksa. W połowie XX wieku Marilyn Monroe była symbolem seksu. Dziewczyna, która nie znała ojca, porzucona przez matkę, wyłowiona na ulicy przez przypadkowego fotografa, stała się wielką gwiazdą Hollywood. Ponętną blondynką, która patrząc na świat spod przymrużonych powiek, mężczyznom obiecywała raj.
Do dzisiaj, kiedy słucha się nagrania, na którym dwa miesiące przed śmiercią prezydentowi Kennedy’emu śpiewała „Happy Birthday”, ciarki przechodzą po plecach.
W „Blondynce” Andrew Dominik naszkicował portret takiej właśnie kobiety. Przez całe życie przygniecionej przez tęsknotę za nieznanym, ojcem, wykorzystywanej przez kochanków, a przede wszystkim przez producentów, którzy ją stworzyli i chcieli na jej filmach zbijać fortunę.
W „Blondynce” Ana de Armas tworzy postać kobiety, która jak bohaterki jej filmów marzy o spokojnym domu i dziecku. Andrew Dominik pomija jej pierwsze małżeństwo, jakie zawarła w wieku 16 lat. Pokazuje związek z baseballistą Joem DiMaggio, który nie może znieść jej pozycji symbolu seksu, stając się damskim bokserem. Małżeństwo z Arthurem Millerem, przy którym Monroe marzy o dziecku, ale roni, przewracając się na plaży.
W rzeczywistości biografowie pisali, że aktorka nie była w stanie utrzymać ciąży z powodu kilkunastu aborcji, które wcześniej przeszła (film pokazuje jedną z nich). Jest też w „Blondynce” odrażająca scena seksu z rozwalonym na łóżku i rozmawiającym przez telefon prezydentem Kennedym. A dalej jest zakończenie, które wszyscy znamy: prochy, śmierć w hotelowym pokoju.