Zagrał pan policjanta, fajnego faceta, szykującego się właśnie do ślubu z kobietą, z którą jest od dawna i ma małą córkę. Ale życie pana bohatera zmienia się w jednej chwili, gdy Laurent, chcąc ratować przyjaciela, przez tragiczny przypadek go zabija. Nie daje sobie rady ze sobą, wpada w depresję, nie umie dalej żyć. A wszystko zanurzone jest w klimacie francuskiej prowincji.
To opowieść o strasznym dramacie, który dotyka prawego człowieka. Bardzo mi zależało, by naszkicować jego prawdziwy obraz. Przygotowując się do roli, spędziłem miesiąc na komisariacie żandarmerii – dokładnie tam, gdzie potem kręciliśmy, w małym, nadmorskim miasteczku w Normandii. Zaprzyjaźniłem się z policjantami, którzy zresztą wystąpili w filmie. Mogłem przyjrzeć się ich zwyczajom. Poznać ich codzienność, podpatrzeć, jak i o czym rozmawiają, jak zachowują się w różnych sytuacjach.
Z powodu hipotermii zemdlałem, musieliśmy na dzień przerwać zdjęcia
Cichym bohaterem filmu jest też to małe, normandzkie miasteczko.
Laurent zachowuje bliskie kontakty z mieszkańcami całej okolicy. Xavierowi zależało, by w tle dramatu głównego bohatera opowiedzieć o problemach farmerów, także o przemocy domowej, której nie wolno przemilczać. Xavier chciał, żeby „Albatros" był mocno osadzony w rzeczywistości i wszyscy staraliśmy się jak najbardziej zbliżyć do prawdy. A bardzo nam w tym pomogło, że kręciliśmy nasz film chronologicznie.