Sfrustrowany premier Boris Johnson wstrzymał negocjacje w piątek 13 października, ale obie strony postanowiły we środę 21 października wznowić je na zaledwie 10 tygodni przed upływem okresu przejściowego. Decyzja zapadła po telefonicznej rozmowie Michela Barniera z Davidem Frostem.
Brytyjski negocjator napisał na Twitterze: „Stwierdziliśmy przywrócenie podstawy negocjacji z UE i Michelem Barnierem. Intensywne dyskusje będą trwać codziennie, zaczną się od 22 października po południu w Londynie". A rzeczniczka Johnsona dodała w komunikacie: „Na podstawie tej rozmowy jesteśmy gotowi przyjąć ekipę UE w Londynie na wznowienie rozmów w tym tygodniu. Wspólnie uzgodniliśmy zestaw zasad prowadzenia tej intensywnej fazy rozmów. Jest jasne, że utrzymują się znaczne różnice stanowisk w najtrudniejszych obszarach, ale jesteśmy gotowi z UE przyjrzeć się, czy jest możliwe zlikwidowanie tych różnic w intensywnych rozmowach".
W gorszym nastroju i z nadszarpniętym zaufaniem między odseparowanymi sojusznikami ich ekipy będą spotykać się codziennie do niedzieli i ustalać porządek dalszych rozmów w Brukseli i Londynie. Michel Barnier po przybyciu do Londynu powiedział Reuterowi: — „Myślę, że to bardzo ważne wrócić do stołu (rozmów). Liczy się każdy dzień. Myślę, że mamy ogromną wspólną odpowiedzialność". Unia jest gotowa rozmawiać do połowy listopada, a następnie potrzebuje czasu na ratyfikowanie umowy przed końcem roku.
- Teraz jest bardzo mało czasu i powtarzaliśmy to jasno, że wszelka umowa musi być gotowa przed końcem okresu przejściowego i jeśli nie będzie można jej osiągnąć, to rozstaniemy się na warunkach w stylu australijskim — powiedział wcześniej dziennikarzom rzecznik Johnsona używając rządowego określenia dla no deal. — Obie strony uzgodniły prawdziwą intensyfikację negocjacji, rozmowy będą prowadzone codziennie, także w weekendy — dodał.
Stawką jest wymiana handlowa za 900 mld dolarów rocznie między największym blokiem handlowym na świecie a szóstą gospodarką światowa.