Trop prowadzi do Jaira Bolsonaro, prezydenta Brazylii. Tak przynajmniej twierdzi brazylijska i argentyńska prasa. Trzy pozostałe kraje, składające się na dwukrotnie większą od UE strefę wolnego handlu, miały wahać się co do pozytywnej odpowiedzi na prośbę Kijowa, ale brazylijski przywódca, który osobiście w Asuncion się nie pojawił, stanowczo się temu sprzeciwił. Decyzje w Mercosur są podejmowane jednomyślnie. Oficjalnie nie podano, które państwa opowiedziały się za przyjęciem oferty Zełenskiego.
Brazylię łączą poważne interesy gospodarcze z Rosją. Chodzi przede wszystkim o import nawozów niezbędnych do produkcji rolnej latynoskiego giganta. Moskwa zgodziła się też ostatnio na sprzedaż Brazylijczykom po preferencyjnych cenach poważnych ilości paliw. – Wszystko, co mi obiecał, wypełnia – powiedział Bolsonaro o Władimirze Putinie, z którym spotkał się na Kremlu kilka dni przed inwazją na Ukrainę. Zapewnił także, że Brazylia pozostanie „neutralna” w odniesieniu do wojny, jaka rozgrywa się w Ukrainie.
Czytaj więcej
– Siłą wywieziono ponad 2160 sierot do Rosji. Organizacje międzynarodowe nie chcą nam pomóc – mówi „Rzeczpospolitej” Iryna Wereszczuk, wicepremier Ukrainy.
Zdaniem Bolsonaro Zełenski powinien tak zakończyć wojnę z Rosją, jak zrobiła to w 1982 r. Argentyna, próbując odbić Falklandy (dla niej: Malwiny) od Wielkiej Brytanii. Rząd w Buenos Aires pogodził się wówczas z upokarzającą porażką, która wkrótce doprowadziła do upadku wojskowej dyktatury.
W październiku Brazylię czekają wybory prezydenckie i parlamentarne, w których faworytem jest sprawujący w przeszłości tę funkcję lider lewicowej Partii Pracujących (PT) Inácio Lula da Silva. Zbiera on w sondażach 41 proc. głosów, o 10 pkt. proc. więcej niż Bolsonaro. Inflacja, w tym szczególnie koszty energii, jest jednym z najważniejszych tematów kampanii. Jednak niedawno także Lula przyznał, że „nie jest w stanie rozstrzygnąć, kto ma rację – Rosja czy Ukraina”.