Zmiany społeczne związane z covidem przetrwały pandemię?
Tak. Pandemia miała swoje bieżące konsekwencje, ale też długotrwałe, trwające do teraz. Grupa socjologów poznańskich badała sposoby radzenia sobie z covidem prawie od samego początku pandemii. Gospodarstwa domowe okazały się być dość odporne na pandemiczne zawirowania. Szybko nauczyliśmy się radzić sobie z nieoczekiwaną sytuacją. Ta odporność opierała się przede wszystkim na pomysłowości i czymś, co można określić mianem sprytu adaptacyjnego. Często jednak oznaczało to konieczność rezygnowania ze starych nawyków codziennych. Covid wymusił przeorganizowanie domów w taki sposób, że równocześnie były domem, szkołą i miejscem pracy. Zmienił też kształt wielu relacji społecznych. Profesor Marek Krajewski jedną z nich określił jako reset równouprawnienia: z naszych badań wyraźnie wynikło, że to kobiety dźwigały główny ciężar codziennej krzątaniny i to one wzięły na swoje barki ciężar reorganizowania codzienności. Z jednej więc strony koszty zmagania się z pandemią były najwyższe właśnie w przypadku kobiet. Ale z drugiej – doświadczenie to w ostatecznym rozrachunku wzmocniło ich pozycję i dostarczyło nowych argumentów na rzecz równości.
To pozytywne zmiany, a były negatywne?
Nazwaliśmy jeden ze sposobów reakcji na pandemię „odwróconą paniką moralną”. Klasyczna panika moralna to skłonność do nadmiarowych, przesadnych reakcji na zagrożenia. Z pewnym zaskoczeniem zauważyliśmy, że część jednostek (a przede wszystkim instytucji publicznych) bagatelizuje pandemię, „miniaturyzuje” ją. Dlaczego? Chyba przede wszystkim po to, by móc usprawiedliwić własną bezczynność. Skoro już mowa o instytucjach publicznych: odnieśliśmy jako badacze wrażenie, że duża ich część – choć mogła wykorzystać czas pandemii jako okazję do „ucieczki do przodu”, do wprowadzenia rozmaitych innowacji – dążyła raczej do tego, by jak najszybciej wrócić do starych nawyków i jak najmniej zmienić.
Stąd na przykład bałagan w oświacie i nauczaniu zdalnym?