Bilans dwóch miesięcy wojny Rosji przeciw Ukrainie dla naszej gospodarki można obecnie oceniać w kontekście sytuacji w marcu (bo danych za kwiecień jeszcze nie ma). I tu pewne szkody już widać, ale jak zgodnie oceniają ekonomiści, są one jeszcze ciągle umiarkowane.
Galopujące ceny
– Jeśli mówimy o negatywnych skutkach wojny, to przede wszystkim warto zwrócić uwagę na inflację – ocenia Karol Pogorzelski, ekonomista Banku Pekao SA. – Naszym zdaniem szantaż gazowy stosowany przez Rosję już od kilku miesięcy, osłabienie złotego w efekcie agresji na Ukrainę, drożejąca ropa naftowa na światowych rynkach i inne tego rodzaju czynniki natury geopolitycznej odpowiadają nawet za mniej więcej jedną trzecią inflacji w marcu – wylicza Pogorzelski.
Jeszcze gorsza jest sytuacja w tzw. inflacji producenckiej. Jak podał w czwartek GUS, ceny producentów w marcu były wyższe aż o 20 proc. niż rok wcześniej, przy czym największy wzrost widać w przetwórstwie paliw – aż o 89,4 proc., produkcji metali – 33,5 proc., energetyce – o 37,3 proc. i górnictwie o 24,2 proc.
Negatywne skutki przynosi też ograniczenie handlu ze Wschodem i przerwane łańcuchy dostaw różnych komponentów. Przykładowo zatrzymanie produkcji wiązek elektrycznych w Ukrainie spowodowało zatrzymanie niektórych fabryk samochodów w Polsce i spadek całej branży motoryzacyjnej o niemal 13 proc. W marcu spadła też (o 5,7 proc.) sprzedaż przedsiębiorstw produkujących urządzenia elektryczne.
Czytaj więcej
Płace w przedsiębiorstwach w marcu były aż 12,4 proc. wyższe niż rok wcześniej – wynika z danych GUS. Tak wysokie wzrost ostatnio był widziany w 2008 r.