Budżet w tarapatach
Na tę kwotę składa się 7,5 mld zł wydatków budżetu na ochronę zdrowia, 30 mld zł funduszu inwestycji publicznych i ok. 24 mld zł bezpośredniej pomocy na rynku pracy (choć w projekcie ustawy z 20 marca mowa o ok. 12 mld zł kosztów). Zdaniem ekonomistów część inwestycyjna (czyli 30 mld zł) może być przesunięta na bezpośrednie wsparcie firm.
Niezależnie, czy tarcza antykryzysowa będzie kosztować ponad 60 mld zł czy więcej, takich pieniędzy w kasie państwa nie ma. Trzeba będzie je pożyczyć, zwiększając deficyt finansów publicznych. Ale przecież to nie koniec problemów budżetu państwa. Bez wątpienia wirus z impetem uderzy w polską gospodarkę, a to przełoży się na ogromny spadek dochodów państwa z podatków, składek i innych danin.
– Nieodzowne pogorszenie koniunktury gospodarczej oznacza liniowy spadek dochodów z podstawowych kategorii podatkowych. Według naszych szacunków to co najmniej 45–50 mld zł – mówi nam Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. – Do tego zakładamy, że nie będzie reformy OFE, co oznacza brak wpływów z tytułu tzw. opłaty przekształceniowej i innych dochodów jednorazowych na ok. 25 mld zł. Razem daje to ubytek rzędu ok. 75 mld zł. Jeśli dodamy do tego pakiet pomocy, to potrzeby pożyczkowe budżetu państwa wzrosną do nawet 130 mld zł – ocenia Benecki.
Powyżej limitów
To oznacza deficyt na poziomie ponad 6 proc. PKB, a Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska, szacuje, że w scenariuszu kryzysowym deficyt może sięgnąć 7,7 proc. PKB. Z czego 2,4 proc. PKB to efekt pogorszenia koniunktury, a 2,9 proc. – koszty tarczy antykryzysowej (w tym 0,7 proc. PKB kosztów rozwiązań proponowanych przez prezydenta).
Z kolei prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Club, uważa, że deficyt może być jeszcze większy. – Jak przypuszczam, zmierzamy w kierunku 8–9 proc. PKB – ocenia.
Byłby to najwyższy poziom we współczesnej historii Polski i dużo wyższy niż unijne limity dla deficytu, wynoszące 3 proc. PKB. Na szczęście Komisja Europejska już zapowiedziała, że w obliczu kryzysu dotykającego całej Europy rozluźnia rygory fiskalne. Inna sprawa, że przy tak dużym deficycie na horyzoncie zaczyna się pojawiać ryzyko, iż przekroczymy polskie limity zadłużenia, czyli 55 proc. PKB według ustawy o finansach publicznych lub 60 proc. PKB wedle konstytucji, i być może trzeba je będzie szybko zmieniać.