Chociaż w majowych badaniach ponad dwie trzecie klientów siłowni i klubów fitness zapowiadało powrót zaraz po ich otwarciu, to pierwsze dni po 6 czerwca, gdy odblokowano branżę, nie spełniły jej nadziei.
– Ruch był mniejszy, niż się spodziewaliśmy – przyznaje Tomasz Napiórkowski, założyciel Polskiej Federacji Fitness (PFF), która zrzesza ponad 700 klubów w całej Polsce, i dyrektor operacyjny franczyzy amerykańskiej sieci Orangetheory Fitness.
Nieunikniony spadek
Według danych PFF w pierwszych dniach po odmrożeniu branży kluby notowały średnio 50-proc. spadek liczby klientów. Również Adam Śliwiński, prezes Federacji Pracodawców Fitness, ocenia, że mniej więcej połowa trenujących wraca w tej chwili do klubów – porównując pierwsze dni tego miesiąca z czerwcem ubiegłego roku. W rezultacie straty branży w dalszym ciągu mogą się pogłębiać. – Znacząca poprawa sytuacji nastąpi wraz z początkiem wysokiego sezonu, czyli na jesień, ale powrót do stabilnej rentowności zajmie branży od 6 do 12 miesięcy – dodaje Śliwiński. To przełoży się na spadek wartości polskiego rynku fitness, która według Deloitte wzrosła w ubiegłym roku do 4,23 mld zł. Według federacji w tym roku ten spadek sięgnie co najmniej 1,8 mld zł.
Adam Radzki, członek zarządu giełdowej spółki Benefit Systems, która zarządza największą liczbą 159 klubów fitness, będąc też liderem rynku pracowniczych pakietów sportowych, przyznaje, że po prawie trzymiesięcznym zablokowaniu branży odbudowa biznesu może potrwać. Tym bardziej obostrzenia wpływają jednak na powrót ćwiczących do klubów – twierdzi Radzki. Jak zwraca uwagę Tomasz Napiórkowski, doświadczenia innych krajów (w tym Czech, gdzie branżę fitness odmrożono już wcześniej) pokazują, że od trzeciego tygodnia kluby notowały większy napływ klientów.