– O północy 31 lipca z serwisów transakcyjnych banków znikną formularze do składania wniosków o subwencje z tarczy finansowej dla małych i średnich przedsiębiorstw – mówi „Rzeczpospolitej" Bartosz Marczuk, wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju. – Jeśli firmy z sektora MŚP planują jeszcze ubiegać się o wsparcie, prosimy, by zrobiły to w najbliższych dniach, bo po 31 lipca nie będzie takiej możliwości – dodaje.
Oznacza to, że premier nie zdecydował się na przedłużenie terminu składania wniosków dla małych i średnich firm, choć miał takie uprawnienia, a pula pieniędzy dla MŚP nie została w pełni wykorzystana. Dotychczas firmy sięgnęły po ok. 60 mld zł, a do wzięcia jest łącznie 75 mld zł.
Według organizacji biznesowych nieprzedłużenie terminu składania wniosków nie jest złą decyzją. – Wydaje się, że ci, którzy przez pandemię ucierpieli najbardziej, stracili dużą część przychodów w pierwszej fazie kryzysu, już zdążyli skorzystać z publicznej pomocy – ocenia Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Tarcza finansowa to największy program bezpośredniej pomocy dla firm w kryzysie. Subwencje trafiły dotychczas do ok. 329 tys. firm z sektora MŚP, zatrudniających około 3 mln osób. Biznes chwali sobie tę formę pomocy, bo bez zbędnej biurokracji pieniądze są przelewane na konta w ciągu kilku dni. Nie oznacza to jednak, że proces rozliczania się z otrzymanego wsparcia będzie równie bezbolesny.
Polski Fundusz Rozwoju już zaczął kontrole następcze w wybranych firmach i szacuje, że około 1 proc. beneficjentów pobrało subwencje bezprawnie. Problematycznie wygląda też kwestia rozliczania dotacji z tzw. tarczy antykryzysowej, o czym przekonuje się już np. 36 tys. przedsiębiorców, którzy skorzystali z dofinansowań z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Łącznie otrzymali ponad 6,5 mld zł dopłat do wynagrodzeń ok. 1,5 mln pracowników.