„Wciąż mamy nadzieję, że nie dojdzie do wprowadzenia nowych, ostrzejszych sankcji. Aby nie dopuścić do eskalacji (sytuacji wokół Nord Stream-2 – red.), jesteśmy gotowi do rozmów w każdej chwili – przyznał Peter Altmaier, minister gospodarki i energetyki RFN, w wywiadzie opublikowanym we wtorek przez agencję DPA.
Czytaj także: Stany zaostrzą sankcje wobec firm związanych z Nord Stream-2
Niemiecki minister jest zdania, że nie ma powodów, by Waszyngton wprowadzał nowe sankcje wobec inwestycji Gazpromu. Zapewniony jest tranzyt gazu przez Ukrainę (umowa obowiązuje do 2025 r.). Na północy Niemiec budowane są terminale LNG dla przyjmowania gazowców z surowcem amerykańskim, tak by różnicować źródła i kierunki dostaw zgodnie ze strategią przyjętą przez Unię.
Te działania, zdaniem Altmaiera, mają świadczyć o czystych intencjach Berlina i zachowaniu fair wobec unijnych partnerów. W rzeczywistości gra idzie o zapewnienie rosyjskiemu surowcowi dominującej pozycji w Europie na długie lata, a przy okazji także o zyski, jakie z Nord Stream-2 będą miały Niemcy.
Dwie nowe nitki gazociągu północnego, które buduje Gazprom przy wsparciu finansowym koncernów z Niemiec (Wintershall, Uniper), Austrii (OMV), Francji (Engie) i brytyjsko-niderlandzkiego Shella, zwiększą moc przesyłową całego systemu (cztery nitki) do rekordowych 110 mld m sześc. rocznie. Same Niemcy importują z Rosji 51 mld m sześc. gazu (2019 r.). Tak więc reszta surowca – ok. 60 mld m sześc. przesyłanego gazociągiem północnym, pozwoli niemieckim firmom handlować rosyjskim gazem z całą Europą. Dla porównania największe obecnie magazyny gazowe Europy znajdujące się na Ukrainie mogą pomieścić do 31 mld m sześc. gazu. Taka obfitość gazu w Niemczech zagrozi zarówno polskim interesom, mającym na celu zajęcie pozycji gazowego hubu w regionie, jak i amerykańskim firmom, eksportującym coraz więcej swojego LNG na Stary Kontynent.