Flirtuje pan z London Stock Exchange, Euronextem, Nasdaqiem… Jest pan choćby prelegentem zbliżającego się IPO Day Euronext w Polsce, który będzie chciał przyciągnąć do siebie polskie firmy. Przystoi to byłemu szefowi Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie?
Siła i istota naszej giełdy leży w dobrych relacjach z rynkami zewnętrznymi, międzynarodowymi. Na koniec dnia ponad 60 proc. obrotów na giełdzie w Warszawie generuje zagranica. Dlatego też dobre i otwarte relacje z zagranicą to kamień milowy dalszego rozwoju naszego rynku.
Rynek kapitałowy to jedna wielka globalna wioska. Im bliżej jesteśmy partnerów zagranicznych, tym lepiej dla nas, dla naszych emitentów i dla polskiej giełdy.
W 2017 roku był pan szefem GPW. Miał pan pomysł na giełdę, na jej rozwój?
Tak. Miałem od samego początku precyzyjną wizję funkcjonowania polskiej giełdy. Widziałem trzy ważne fundamenty. Po pierwsze, umiędzynarodowienie i otwarcie na świat naszej giełdy. Po drugie, uważałem, że konieczne jest wzmocnienie rynku IPO poprzez stworzenie atrakcyjnych warunków rozwoju rynku akcji. Po trzecie, wierzyłem w konieczność profesjonalnego rozwoju obligacji korporacyjnych i rynku długu. 2017 rok to również ostatnie etapy negocjacji z FTSE Russel i naszego indeksowego awansu do grona rynków rozwiniętych.