Jednym z kluczowych zarzutów stawianych Orlenowi i Lotosowi przy przeprowadzanej właśnie fuzji jest brak publikacji jakichkolwiek konkretnych wyliczeń dotyczących efektów ekonomicznych tego przedsięwzięcia. Odpowiedzi uzyskane z płockiej spółki i ich brak z gdańskiej wskazują, że w tej materii trudno liczyć na zmianę. Tym samym akcjonariusze podczas podejmowania decyzji o głosowaniu za lub przeciw połączeniu na walnych zgromadzeniach, które mają się odbyć 20 lipca w Lotosie i 21 lipca w Orlenie, skazani są jedynie na ogólnikowe informacje.
Biuro prasowe Orlenu podaje, że zarówno zarząd spółki, jak i rada nadzorcza podejmowały decyzję o fuzji, bazując na argumentach merytorycznych i analizach ekonomicznych. „Proces połączenia został poprzedzony szeregiem szczegółowych analiz obejmujących m.in. przesłanki strategiczne, ocenę potencjału budowy wartości koncernu po połączeniu oraz model przeprowadzenia transakcji. Prace analityczne dotyczące projektu rozpoczęły się w 2018 roku i trwały praktycznie do ostatnich miesięcy” – twierdzi spółka.
Dodaje, że podczas tych prac międzynarodowe firmy doradcze i renomowane banki inwestycyjne przygotowały wyliczenia dotyczące szacunkowej wartości całej transakcji z uwzględnieniem potencjalnych synergii.
Orlen nie opublikuje jednak tych wyliczeń. Dlaczego? „Ze względu na rozchwianie rynków energetycznych, niestabilne otoczenie makroekonomiczne, jak również ryzyka rynkowe związane z wojną w Ukrainie” – tłumaczy spółka. Przekonuje, że takie działanie jest podyktowane przede wszystkim odpowiedzialnością za postrzeganie wartości grupy przez inwestorów.
Jednym z koronnych argumentów przemawiających za fuzją mają być korzyści, jakie dzięki niej i realizacji środków zaradczych uzyska koncern we współpracy z grupą Saudi Aramco. Jednak i tu brak konkretów. Orlen od kilku miesięcy komunikuje jedynie, że elementem oferty Saudyjczyków na rafinerię w Gdańsku jest podpisanie długoterminowego kontraktu na dostawę ropy do Polski.