Sankcje odcięły Białoruś od świata zewnętrznego. Jedynie przez rosyjskie porty może eksportować swoje produkty naftowe i nawozy. To jednak jest drogie, a konkurenci już zwiększają produkcję.
Od lutego 2022 roku Litwa zakazała Białorusi korzystania z portu w Kłajpedzie, gdzie wcześniej przeładowywano białoruskie ładunki. Także litewskie koleje odmówiły przewozu białoruskich nawozów. Miński reżim rozpoczął negocjacje z Moskwą w sprawie reorientacji swojego ładunku eksportowego.
Teraz Kreml zmienił umowę o współpracy z Białorusią w zakresie transportu i przeładunku białoruskich produktów naftowych z dostawą do krajów trzecich przez rosyjskie porty morskie.
Umowa z 2021 r. przewidywała możliwość transportu koleją białoruskich produktów naftowych oraz ich przeładunek w portach morskich północno-zachodniego regionu Rosji. W nowym wydaniu usunięto z tekstu oznaczenie regionu i tym samym rozszerzono geografię możliwości przeładunkowych. W latach 2021-2023 Białoruś planuje eksportować przez rosyjskie porty około 10 mln ton produktów naftowych.
Plany a rzeczywistość to dwie różne sprawy. Najpierw się trzeba dostać do portów Rosji. Najbliżej leży Petersburg. Ceny za usługi w tym porcie są prawdopodobnie wyższe od cen, które dotąd płaciły białoruskie firmy w portach krajów bałtyckich, bo jak dotąd eksport tą drogą nie rośnie. Nie taka jest też jakość obsługi, transport trwa dłużej, wszystko więc wychodzi drożej.