Prokuratorzy mieli według agencji Bloomberga wysłać tego typu ostrzeżenia m.in. do biur rosyjskich oddziałów Coca-Coli, McDonald’s, IBM, Procter & Gamble oraz Yum Brands (właściciela marek KFC i Pizza Hut). Czasem funkcjonariusze prokuratury pojawiali się w biurach osobiście i grozili pozwami sądowymi, konfiskatą majątków spółek (w tym ich znaków towarowych), a nawet aresztowaniem ich kierownictwa. Co najmniej jedna ze spółek po takiej wizycie zaczęła ograniczać kontakty ze swoją centralą zagraniczną z obawy przed przechwytywaniem poufnej komunikacji przez rosyjskie tajne służby. Kilka innych spółek postanowiło ewakuować swoich lokalnych dyrektorów za granicę.

Doniesienia o takich działaniach prokuratury pojawiły się już w weekend. Wówczas ambasada Federacji Rosyjskiej w Waszyngtonie nazywała je „fake newsami”. „Decyzje o tym, czy kontynuować działalność biznesową w naszym kraju, całkowicie pozostawiamy Amerykanom. Mają oni prawo ignorować rusofobiczną histerię, która nakazuje zagranicznym spółkom ponosić duże straty w imię atakowania Rosji” – napisali przedstawiciele ambasady na Twitterze.

Według wyliczeń Yale School of Management, jak dotąd ponad 350 spółek ogłosiło, że kończy lub zawiesza działalność w Rosji. Część z nich traktuje to jako tymczasowe zawieszenie działalności w związku z sankcjami, ale są też spółki, które jeszcze przed wojną uznały, że czas zakończyć biznes w Rosji.

Tymczasem Anton Siłuanow, rosyjski minister finansów, zapewniał inwestorów zagranicznych, że posiadane przez nich rosyjskie obligacje rządowe zostaną spłacone. Spłata nastąpi jednak najprawdopodobniej w rublach (co może zostać uznane za formę bankructwa). Według Siłuanowa Rosja straciła dostęp do około 300 mld dol. ze swoich rezerw międzynarodowych wartych nominalnie 630 mld dol.