Po kilku dniach przepychanek i braku oficjalnych informacji sieć McDonald’s zdecydowała, że zamyka wszystkie 850 lokali w Rosji, podkreślając jednak, że czasowo. – Cieszę się, że globalny zespół zarządzający podjął właściwą decyzję – mówi Adam Pieńkowski, dyrektor generalny McDonald’s Polska.
Na firmę w mediach społecznościowych sypały się gromy, apelowano wręcz do bojkotu jej produktów. Podobnie wygląda sprawa z firmą Coca-Cola, która nie ukrywa, iż rynek rosyjski to jeden z jej strategicznych celów i ma tam kilka zakładów. Mimo nacisków także ze strony mediów na świecie firma wciąż nie podała jednoznacznej informacji, co zrobi na tym rynku, maksymalnie przeciągając podjęcie decyzji i nadal prowadząc sprzedaż.
Wcześniej pod presją ugiął się hiszpański koncern Inditex, znany z marki Zara, który później niż inni gracze z sektora także zamknął swoje sklepy. Niemal od razu po wybuchu wojny zrobiło to wiele firm (np. IKEA), ale inne potrzebowały nacisków. Dość szybko zareagowały marki luksusowe, dla których Rosja jest jednym z kluczowych rynków.
Póki co straty wizerunkowe dla opieszałych trudno przewidzieć. – Ostatnie dostępne dane nie pokazują jeszcze zmian w postrzeganiu marek przez konsumentów, ale to się może szybko zmienić – mówi Agnieszka Górnicka, prezes firmy badawczej Inquiry.
Jednocześnie trzeba zaznaczyć, że większość firm wcale z rynku rosyjskiego nie rezygnuje. Samo zamknięcie sklepów niczego nie oznacza, równie szybko można je przecież ponownie otworzyć. Dodatkowo firmy sprzedają jako swoją reakcję na kryzys działanie, które i tak musiały podjąć. Rosja odcięta od transakcji walutowych czy logistyki nie jest już wiarygodnym partnerem, dostawy i tak trzeba wstrzymać.