Powód, to gwałtowny spadek rezerwacji z powodu rozszerzającej się fali zachorowań na Omikrona, mutację COVID-19.
Tych odwołanych połączeń byłoby jeszcze więcej, ale jak powiedział Carsten Spohr prezes Grupy LH, linia musi wykonać 18 tys. niepotrzebnych rejsów tylko po to, aby utrzymać na europejskich lotniskach przyznane wcześniej sloty, czyli działki czasowe startów i lądowania.
Zima miała być wielkim sprawdzianem dla europejskich przewoźników, czy rzeczywiście branża lotnicza wychodzi z koronawirusowej zapaści. I właściwie do końca listopada wszystko szło jak najlepiej. — Jesienią byliśmy przyjemnie zaskoczeni jak szybko mogliśmy dokonać restartu. I nagle rezerwacje na styczeń i luty zaczęły błyskawicznie spadać — mówi cytowany w informacji LH, Carsten Spohr. W wywiadzie dla „Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung” ujawnił z kolei, że w związku z zaistniała sytuacją Lufthansa jest zmuszona odwołać w sezonie zimowym 2021/2022 aż 33 tysiące rejsów europejskich, czyli 10 procent z tego, co było w rozkładzie.
Najgłębszy spadek rejsów jest na „własnych” rynkach Grupy Lufthansa, czyli w Belgii (Brussels Airlines), w Austrii (Austrian Airlines), w Niemczech ( Lufthansa i Eurowings) oraz w Szwajcarii (SWISS). — W tych krajach mamy właśnie szczyt fali zachorowań wywołanych Omikronem — mówił Carsten Spohr.
Komisja Europejska uznała niedawno, że linie lotnicze mają obowiązek wykorzystania połowy przyznanych im slotów na okres zimowy 2021/2022. Ten obowiązek dotyczy 100 lotnisk, które są zatłoczone, czyli głównie w Europie Zachodniej. W innym przypadku stracą do nich prawo i działki czasowe zostaną im odebrane i sprzedane innym przewoźnikom. W normalnych, „przedcovidowych” czasach linie miały obowiązek wykorzystywania przynajmniej 80 proc. slotów.