Wtorkowy ranek rozpoczął się dla styczniowych kontraktów terminowych na holenderskim hubie TTF z ceną ponad 1800 dolarów/1000 m3, po czym wskaźnik jeszcze wzrósł do 1 869,5 dolarów. To o 9 proc. więcej od ceny dzień wcześniej. Tak drogo było ostatnio 6 października.
A potem było już tylko gorzej. Na giełdzie ICF w Londynie gaz z dostawą w styczniu szedł za 171,52 euro za megawatogodzinę, czyli 2001 dol. za tysiąc metrów sześciennych. To o 17 proc. drożej w stosunku do poniedziałku.
Kontrakty terminowe na luty są tylko nieznacznie tańsze i wynoszą 1991 dol. za tysiąc metrów sześciennych, a kontrakty marcowe kosztują 1834 dolarów.
Tak rynek zareagował na obstrukcyjne działania Gazpromu, który na wtorek nie zamówił żadnych mocy przesyłowych przez Polskę do Niemiec. Ani podczas regularnej sesji ani dodatkowej. Tak więc przepompowywanie gazociągiem jamalskim spadło do zera. Co więcej, rano rura o przepustowości 33 mld metrów sześciennych rocznie została przełączona na tryb rewersyjny i pompuje gaz z Niemiec w kierunku Rosji.
Tymczasem rosyjskie władze już nie kryją, o co im tak naprawdę chodzi. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, stwierdził we wtorek na antenie państwowej telewizji Russia24, że „teraz nawet projekty gospodarcze, które są absolutnie korzystne dla wszystkich (czyli w ocenie Kremla - Nord Stream 2 -red), padają ofiarą ataków politycznych ze strony wielu państw”.