W ostatnich miesiącach ceny drewna rosły lawinowo, co uderzyło w wiele istotnych branż, od budownictwa po ważny dla krajowego eksportu sektor meblarski.
Co gorsza, galopujące ceny nie chcą się ustabilizować – narzekają przedstawiciele branży.
Marek Kubiak, prezydent Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego i właściciel tartaków na Pomorzu, twierdzi, że w Polsce ceny rosną w zawrotnym tempie, bo do światowych czynników doszły dodatkowo rodzime uwarunkowania, choćby wyjątkowa koniunktura w budownictwie, które potrzebuje dużo drewna, ale i błędy w dystrybucji surowca pozyskiwanego w Lasach Państwowych. Przemysł od lat domaga się elastyczniejszego i bardziej transparentnego systemu sprzedaży surowca z leśnych zasobów Skarbu Państwa, zarządzanych dziś przez leśników.
Rafał Szefler, dyrektor w PIGPD, twierdzi, że od lat przedsiębiorcy z większości drzewnych firm mają zastrzeżenia do arbitralnego i niestabilnego systemu ustalania zasad handlu surowcem przez Lasy Państwowe. – Od lat zwracamy uwagę, że procedurom stosowanym w obrocie brakuje elementarnej przejrzystości – mówi dyr. Szefler
Globalne mechanizmy
– Polska to za mały gracz i praktycznie nie liczy się jako bezpośredni eksporter drewna na amerykański rynek, ale niemieccy, austriaccy czy skandynawscy surowcowi potentaci dziś robią w USA wielki biznes i przenoszą to ogromne, drzewne ssanie na sąsiadów znad Wisły. Gdy w zeszłym roku covidowy kryzys spowodował w Ameryce boom budowlany, wielkie dostawy surowca zakontraktowano w zachodniej Europie. Dziś popyt zza Atlantyku działa ze zdwojoną siłą w Unii Europejskiej, a przy okazji u nas winduje ceny na absurdalne poziomy – obrazuje prezydent PIGPD.