To najbardziej pesymistyczny wariant przewidujący, że epidemia koronawirusa osiągnie szczyt w kwietniu lub później, a chiński wzrost gospodarczy zwolni do 4,4 proc. w 2020 r. Problematyczne pożyczki stanowiłyby wówczas 7,8 proc. portfela kredytowego banków. Bazowy scenariusz analityków S&P przewiduje, że epidemia będzie miała swój szczyt w marcu, a chiński PKB wzrośnie w tym roku o 5 proc. Wówczas złe długi zwiększyłyby się do 7,8 bln juanów, czyli stanowiłyby 6 proc. portfela kredytowego banków. W najbardziej optymistycznym scenariuszu, mówiącym o szczycie epidemii w lutym i spowolnieniu wzrostu za cały rok do 5,5 proc., złe pożyczki zwiększyłyby się do 5,8 bln juanów i sięgałyby 4,5 proc. portfela kredytowego banków.
Czytaj także: Koronawirus poraża europejski wzrost
Analitycy S&P wskazują również, że chińscy regulatorzy prawdopodobnie dadzą więcej swobody bankom w określaniu, co jest problematyczną pożyczką. Miałoby to na papierze poprawić bilanse pożyczkodawców. „Mogą minąć lata, zanim krajowe banki wrócą do normalnych standardów, co będzie miało długoterminowe skutki dla wiarygodności kredytowych niektórych instytucji" – piszą eksperci S&P.
W pierwszej połowie 2019 r. Ludowy Bank Chin przeprowadził testy wytrzymałościowe (stress testy) 30 dużych i średnich banków. Ćwiczenie to pokazało, że w dziewięciu bankach współczynniki wypłacalności spadłyby poniżej wymaganego poziomu, gdyby chiński wzrost gospodarczy zwolnił do 5,3 proc. W scenariuszu uznanym wtedy za najbardziej radykalny, czyli przewidującym spowolnienie wzrostu do 4,15 proc., testy oblało aż 17 banków.
Już zeszłoroczne spowolnienie gospodarcze dało się we znaki chińskiemu systemowi bankowemu. W ostatnich miesiącach doszło m.in. do nacjonalizacji upadającego Baoshang Banku (pierwszego takiego przymusowego przejęcia od dwóch dekad), a także ratowania dwóch innych banków. Cztery największe chińskie banki (posiadające aktywa warte łącznie około 14 bln dol.) mają współczynnik ceny do wartości księgowej wynoszący zaledwie 0,6. Ich akcje są więc bardzo słabo wyceniane przez rynek.