Uczestnicy najważniejszej imprezy czterolecia mogą zapomnieć o święcie, przed nimi igrzyska strachu i inwigilacji. Sportowcy, działacze, sędziowie oraz dziennikarze na kilka tygodni rozstaną się z prywatnością. Organizatorzy opublikowali już pierwsze wersje playbooków, czyli instrukcji przeprowadzenia igrzysk w dobie koronawirusa.
Wytyczne opracowane przez Japończyków i Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) mają formę kolorowej prezentacji, ale ich treść – często dość ogólna, bo zapisy będą aktualizowane – dowodzi jednego: takich igrzysk jeszcze nie było.
Podróż do Tokio nie zacznie się na lotnisku. Każdy uczestnik igrzysk musi zachowywać się zgodnie z przepisami już 14 dni przed wylotem, mierząc codziennie temperaturę i wypełniając raport zdrowotny w specjalnej aplikacji COCOA. Później czekają go testy na koronawirusa: pierwszy jeszcze w kraju, drugi – najprawdopodobniej – na tokijskim lotnisku.
Nie ma mowy o zakupach w strefie wolnocłowej, terminal trzeba pokonać bez zbędnej zwłoki. Obowiązkowej kwarantanny nie będzie, ale każdy wizytujący Tokio musi przez 14 dni postępować zgodnie ze zgłoszonym wcześniej planem, który obejmie nie tylko oznaczenie miejsca pobytu, ale także wskazanie wszystkich osób, z którymi planuje się spotkać.
Nieme trybuny
Sportowcy mogą zamieszkać w wiosce olimpijskiej pięć dni przed swoim startem, opuszczą ją najpóźniej dwa dni po. Możliwość przemieszczania się będzie ograniczona, organizatorzy listę dostępnych lokacji podadzą niebawem. Nie ma mowy o zwiedzaniu czy wyjściu do baru. Zawodników czeka życie w bańce i testy na koronawirusa co cztery dni.