Chorzy na łuszczycę i łuszczycowe zapalenie stawów, u których przestały działać klasyczne metody terapii lub są dla nich zbyt toksyczne, powinni otrzymywać nowy lek o innym mechanizmie działania – podkreślali uczestnicy debaty eksperckiej pt. „Łuszczyca – choroba o wielu obliczach" w dzienniku „Rzeczpospolita". W ich ocenie lek ten doskonale wypełniłby lukę między terapią klasyczną a biologiczną i zwiększyłby możliwości skutecznego pomagania chorym z łuszczycą.
Dzięki szybkiemu wdrożeniu takiej terapii można szybciej zahamować rozwój tej przewlekłej choroby, poprawić funkcjonowanie osób z łuszczycą w społeczeństwie, pomóc im utrzymać aktywność w życiu osobistym i zawodowym, a koszty związane z leczeniem zmniejszyć, przekonywała prof. Brygida Kwiatkowska, dyrektor ds. klinicznych w Narodowym Instytucie Geriatrii, Reumatologii i Rehabilitacji.
Ekonomiczne i społeczne konsekwencje łuszczycy wynikają z tego, że choroba dotyczy nie tylko skóry, ale też wielu innych narządów. Ze względu na podłoże zapalne przyczynia się do rozwoju poważnych schorzeń, w tym m.in. metabolicznych, takich jak cukrzyca, czy chorób sercowo-naczyniowych.
Zawały serca i udary mózgu występują u tych chorych znacznie wcześniej, a średnia ich życia jest krótsza. Łuszczycowe zapalenie stawów (ŁZS) może szybko prowadzić do niepełnosprawności, przechodzenia na rentę i przymusu korzystania z opieki społecznej. Z kolei zmiany skórne powodują stygmatyzację pacjentów, ich izolację, a w konsekwencji częstsze występowanie depresji, myśli i prób samobójczych.
Prof. Eugeniusz Kucharz zwrócił uwagę, że łuszczyca nie jest jednorodną chorobą, przybiera odmienną postać u różnych pacjentów. Dlatego jej leczenie wymaga indywidualnego dobierania terapii w zależności od objawów, zmian chorobowych, ale i potrzeb chorego.