Łuszczyca przybiera bardzo różne postacie. Dlatego by skutecznie pomagać pacjentom, lekarze potrzebują pełnego wachlarza terapeutycznego. W Polsce nie zawsze jest to możliwe ze względu na ograniczenia w dostępie do leków.
Łuszczyca jest przewlekłą, niezakaźną chorobą o charakterze zapalnym, która może prowadzić do niepełnosprawności, izolacji społecznej, depresji i lęków, a w skrajnych przypadkach do prób samobójczych. Dlatego określana jest bardzo często jako „choroba duszy i ciała".
Choroba generuje wysokie koszty społeczne, zwłaszcza w przypadku późno stawianej diagnozy i niewłaściwego leczenia. Wynika to m.in. z faktu, że najczęściej rozwija się u osób młodych lub w średnim wieku wciąż aktywnych zawodowo. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) w raporcie z 2016 r. podaje, że w 75 proc. przypadków do rozwoju łuszczycy dochodzi przed 46. rokiem życia.
Cierpi całe ciało
Schorzenie objawia się przede wszystkim zmianami na skórze i na paznokciach. Na skórze mają one zwykle postać czerwonych grudek lub plam pokrytych srebrzystą łuską. Zmiany te powodują pieczenie, ból, świąd, ich wygląd jest przyczyną stygmatyzacji chorych w społeczeństwie. Z raportu WHO wynika, że u blisko 40 proc. pacjentów dochodzi do pękania skóry, u 20–58 proc. zmianom skórnym towarzyszy krwawienie.
Zmiany łuszczycowe mogą występować na ograniczonej powierzchni skóry – czasem w jednym miejscu, np. na kolanach, łokciach, dłoniach, na twarzy, skórze głowy, w szparze pośladkowej, Znane są przypadki zajęcia nawet 80 proc. ciała. Mówi się wówczas o erytrodermii łuszczycowej. Ci pacjenci szczególnie cierpią, co rano mogą „gubić" kilka gramów naskórka.