W minioną sobotę na wysokości około 3200 m n.p.m., w pobliżu obozu bazowego do wejścia na Annapurnę, zeszła lawina. Dzień wcześniej miejsce miały silne opady śniegu.
Jak informował w rozmowie z agencją AFP przedstawiciel nepalskiego ministerstwa turystyki Mira Dhakal, po zejściu lawiny nie było kontaktu z czterema osobami z Korei Południowej oraz trzema Nepalczykami. Na miejsce wysłano ekipę ratunkową. Akcję bardzo utrudniały złe warunki pogodowe.
Jeden z przewodników górskich, Krishna Hari Subedi, który pomagał chińskiemu trekkerowi na szlaku w pobliżu Annapurny, widział moment, w którym zeszła lawina. - Schodziliśmy, gdy zeszła lawina. Zmiotła na moich oczach trzy osoby. Schyliłem się, a mój podopieczny zrobił to samo, byliśmy bezpieczni. Gdybyśmy ruszyli do przodu, też zostalibyśmy zmieceni - powiedział. Jak dodał, choć widział trzy osoby, które porwała lawina, nie jest pewny, czy nie było tam więcej ludzi. - Kiedy znów zaczęliśmy schodzić, usłyszeliśmy wołanie o pomoc. Jedna z osób przeżyła i szła w górę. Gdy nas zobaczyła, zemdlała. Zabrano ją do szpitala - podkreślił. Los dwóch pozostałych osób, które widział Subedi, pozostaje nieznany. Nie wiadomo także, kto dokładnie jest osobą zabraną do szpitala.
Akcja ratunkowa prowadzona jest przy użyciu dronów i helikopterów. Pomaga także dziewięcioosobowy zespół wojskowy oraz osoba, którą wysłała ambasada Korei Południowej.
Eksperci twierdzą, że istnieje bardzo mała szansa na to, aby osoby zaginione przeżyły. Podkreślono również, że akcja może trwać nawet kilka tygodni, ze względu na warunki pogodowe jakie panują obecnie w Himalajach.