Zapowiada się, że Izrael anektuje Zachodni Brzeg Jordanu (terytorium, które wraz ze Strefą Gazy ma być państwem palestyńskim). Jaka byłaby reakcja świata na takie posunięcie?
Przede wszystkim tu nie chodzi o cały Zachodni Brzeg, ale wyłącznie o osady, czy teraz to już raczej miasta, żydowskich osadników. O to, by przeszły pod suwerenność Izraela. To nie byłaby aneksja całego Zachodniego Brzegu. Nie mówię, czy to dobre czy złe. Precyzuję.
Tak czy owak chodzi o aneksję części terytorium, które większość świata postrzega jako nieizraelskie.
Owszem. Są zresztą na ten temat poważne podziały w samym Izraelu, nawet partner koalicyjny Likudu, partia Benny'ego Ganca, mówi, że chciałby to zrobić po konsultacji z państwami arabskimi, szczególnie tymi, z którymi mamy porozumienia pokojowe, Jordanią i Egiptem. Chce też rozmawiać z Autonomią Palestyńską. Jak to będzie ostatecznie wyglądało, nie wiem. Zgodnie z umową koalicyjną Ganc nie ma weta w takich sprawach. Dużo zależy od stanowiska USA. Powiedziały, że to wewnętrzna decyzja Izraela, co oznacza, że one nie są w nią zaangażowane. Jak to rozumieć? Czy uważają, że to nie może być zrobione bez wspomnianych konsultacji? Czy też ich zdaniem premier Netanjahu ma w tej kwestii całkowicie wolną rękę? Nie jestem pewien, która wersja jest trafna. Sprawa naprawdę ożyje na początku lipca, wynika to z ustaleń dotyczących kalendarza pracy nowego izraelskiego rządu.
Byłem przekonany, że administracja Trumpa mocno wspiera aneksję i że sekretarz stanu Mike Pompeo po to składał 13 maja wizytę w Jerozolimie, by to pokazać. Myliłem się?