"Rzeczpospolita" ma 100 lat
O tym, czy „Rzeczpospolita" zmienia się dostatecznie szybko, czy umie znaleźć się w nowej rzeczywistości polskiej, nie mnie wyrokować. Niech się wypowiedzą Czytelnicy. [...]
Odebrałem wiele listów i telefonów, także i takich, w których wymyśla mi się, że z rządowego organu zrobiłem gazetę ekstremy politycznej.
Przy okazji polemiki z linią pisma pragnę rozstać się z pewnym mitem. Czy rzeczywiście „Rzeczpospolitą" można nazwać organem rządowym? Otóż nie. „Rzeczpospolita" nie jest niczyim organem, chociaż bardzo często jej głos utożsamiany jest ze stanowiskiem rządu. Na świecie nie ma prawie wcale dzienników rządowych. Na ogół pisma wydają partie polityczne, stronnictwa, orientacje, ruchy, ale dość rzadko rządy. Nasza gazeta sprzyja oczywiście rządowi Tadeusza Mazowieckiego. Stawia sobie za cel oświetlenie polityki rządu, wyjaśnianie jej meandrów. Jednak staramy się mówić własnym głosem, formułujemy opinie zespołu albo wręcz opinie własne, publicystów zatrudnionych w piśmie i za swoje poglądy odpowiadamy samodzielnie.
„Rzeczpospolita" chce – szerzej niż inne pisma codzienne – informować o tym, co dzieje się w parlamencie, chce docierać do Czytelników z gorącymi dokumentami nowych ustaw. Ale „Rzeczpospolita" nie ma żadnego przywileju mówienia w imieniu rządu. Rząd Tadeusza Mazowieckiego jest rządem koalicyjnym, na który składają się przedstawiciele wielu orientacji politycznych. Są wśród nich członkowie Solidarności i PZPR, Stronnictwa Demokratycznego i Polskiego Stronnictwa Ludowego, bezpartyjni. Liberałowie i socjaliści. Orientacje te mają swoje organy prasowe, na łamach których wypowiadają swoje stanowiska. „Rzeczpospolita" udziela również - w miarę swoich możliwości – łamów dla wypowiedzi poszczególnym ministrom, a także prezentuje stanowisko poszczególnych partii czy klubów poselskich. Ale są to wypowiedzi autoryzowane, oficjalne stanowiska czy formułowane w wywiadzie wypowiedzi. Nie jesteśmy niczyją tubą i niczego nie podajemy do wierzenia. Chcemy przemawiać własnym głosem, w tym również głosem naszych Czytelników i sympatyków.
Jesteśmy również za tym, aby nie zaogniać polskich konfliktów. Aby nie upolityczniać ponad miarę tego, czego upolityczniać nie trzeba. W obliczu tego, co dzieje się w kraju, należy mówić po prostu prawdę. Jest rzeczą oczywistą, iż opór starych struktur i układów, poza obroną zdobytych, monopolistycznych pozycji, ma również swój wymiar polityczny. Czy można go nie pokazywać? Czy sprawa konfliktu wieś – miasto, konfliktu między konsumentami żywności a jej producentami, nie ma również wymiaru politycznego? Czy sprawa majątku PZPR nie jest polityczna? Pokazywać możliwie obiektywnie i nie powodować zaognienia konfliktów, ale starać się je rozładowywać – oto nasz cel, do którego będziemy konsekwentnie dążyli.