Biuro prasowe LOT-u zapytane przez „Rzeczpospolitą" o reakcję na rosnące zagrożenie wybuchem epidemii wydało takie oświadczenie: „Na bieżąco monitorujemy sytuacje epidemiologiczne w regionach, do których wykonujemy rejsy. W związku z doniesieniami o nowym wirusie pochodzącym z regionu azjatyckiego, prewencyjnie, pomimo braku zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) i Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania Kontroli i Chorób (ECDC), zgodnie z wewnętrznymi procedurami, nasze załogi zostały zobowiązane do zachowania szczególnych środków ostrożności w trakcie podróży do tego rejonu świata, a także do zwracania szczególnej uwagi na ewentualne objawy chorobowe u pasażerów na pokładach. Jesteśmy w stałym kontakcie ze służbami sanitarnymi i lotniskowymi i w razie konieczności będziemy podejmować dodatkowe środki zapobiegawcze".
Czytaj także: Lotniska boją się wirusa z Chin. Wzmożona kontrola na Heathrow
Informację bardzo podobnej treści „Rzeczpospolita" otrzymała z Lotniska Chopina, na które, oprócz LOT-u przylatuje jeszcze 4 razy w tygodniu chiński przewoźnik Air China.
Takie same środki, jak polski przewoźnik i warszawski port lotniczy przedsięwzięły wszystkie europejskie lotniska, na które przylatują samoloty z Chin. A niemieckie Lionie lotnicze Lufthansa właśnie rozpoczęły specjalną akcję promocyjną na bilety do Azji – w tym także do Chin.
Podobnie było, kiedy w 2003 roku wybuchła epidemia SARS. Dopiero, kiedy WHO uznała, że zachorowania na SARS mają już oznaki epidemii, zalecono rozłożenie na lotniskach mat nasączonych środkami dezynfekującymi.