Prezes LOT podkreśla jednak, że ma zaufanie do Boeinga i wierzy, że samolot wróci do latania, gdy będzie w pełni bezpieczny. Narodowy przewoźnik rozmawia z amerykańskim producentem o rekompensatach za uziemione maszyny.
"Mam też zaufanie do Agencji Bezpieczeństwa Lotniczego Unii Europejskiej (EASA) i jestem przekonany, że pracuje ona z najwyższą starannością, by w momencie powrotu do latania, samolot B737 MAX był w pełni bezpieczny" - mówi Milczarski w wywiadzie.
Gdyby nie kłopoty z Dreamlinerami pasażerów w LOT byłoby istotnie więcej. Na koniec roku przekroczony został próg 10 mln pasażerów a gdyby nie było problemów z MAX-ami to LOT osiągnąłby wynik ponad 11 mln, a nawet mógłby on być bliski 12 mln podkreśla Milczarski.
"Liczba pasażerów, których nie obsłużyliśmy przekłada się na mniejszy wpływ do budżetu. Obecnie zamykamy rok finansowy i wtedy będziemy mogli o nim opowiedzieć. To wymaga czasu. Pracujemy nad tym, spokojnie, nasza sytuacja jest stabilna" - zapewnił prezes LOT w wywiadzie dla Business Insider Polska.