To wszystko z powodu rozszerzania się epidemii koronawirusa. Giorgio Armani pokazał swoją kolekcję za zamkniętymi drzwiami. A La Scala odwołała wszystkie spektakle. To właśnie transport lotniczy i turystyka będą branżami, w które spadek popytu uderzy z największą siłą. Rok temu chińscy turyści wydali na świecie 277 mld dolarów. W tym roku według szacunków będzie to nie więcej niż połowa tej kwoty, a może nawet mniej, bo w wielu krajach, właśnie z powodu „wirusa z Wuhanu", chińscy turyści są niemile widziani.
Mimo podjętych środków zapobiegawczych epidemia rozwija się we Włoszech. Na północy kraju odwołano wszystkie imprezy publiczne po tym, jak ujawniono zarażenie koronawirusem u ponad 300 osób i stwierdzono pięć przypadków śmiertelnych. Ponad 50 tys. osób zamieszkujących południowo-wschodnią część Mediolanu otrzymała zakaz podróżowania. Samolot Alitalii lecący z Rzymu na Mauritius został tam „aresztowany" i 300 pasażerów miało do wyboru dwie opcje: dwutygodniową kwarantannę w miejscowym szpitalu bądź powrót do Rzymu bez wysiadania z samolotu. Ostatecznie pozwolono wyjść z samolotu tym, którzy nie pochodzą z północy kraju.
W ostatni czwartek i piątek, kiedy jeszcze nie było wiadomo, że koronawirus rozwija się we Włoszech, w polskich biurach podróży masowo wykupowano wyjazdy na narty we włoskie Alpy i Dolomity. To też Włochy północne. Trudno tam będzie dojechać w sytuacji, kiedy Austriacy w obawie o rozprzestrzenianie się epidemii zamknęli przejścia drogowe w Alpach, w tym przejściowo przełęcz Brenner. Wstrzymany został ruch pociągów na trasach do Włoch. W Polsce pasażerowie, którzy wykupili bilety na loty do Mediolanu, usiłują je teraz zwrócić, bo na przykład jechali na targi, które się nie odbędą. Ale jeśli w klasie rezerwacyjnej, w jakiej podróż została wykupiona, nie ma opcji zwrotu bądź zmiany terminu podróży, linia pieniędzy nie zwróci, zresztą zgodnie z przepisami. Nie otrzymał zwrotu kosztów biletu także pasażer British Airways, który w poniedziałek 24 lutego odmówił wejścia na pokład samolotu lecącego z londyńskiego Heathrow do Mediolanu.
Biura podróży starają się odzyskać choć część pieniędzy, więc przeceny są ogromne. W Itace kuszą wyjątkowe ceny wakacji w Tajlandii, w niektórych wypadkach 12–14 dniowe wakacje można tam spędzić za 2,5–3,5 tysiąca złotych, oszczędzając nawet ponad 3 tysiące od każdego wyjeżdżającego. W Rainbow rabaty na wyjazd do Wietnamu sięgają nawet blisko 80 proc.
Ale przy wyborze takich wycieczek trzeba teraz uważać. Główny Inspektorat Sanitarny w Polsce 23 lutego wydał kolejne ostrzeżenie przed koronawirusem. Nie zaleca w nim podróżowania do dziewięciu krajów: Chin, Korei Południowej, Włoch (Lombardia, Wenecja Euganejska, Piemont, Emilia Romania i Lacjum), Iranu, Japonii, właśnie Tajlandii i Wietnamu oraz Singapuru i na Tajwan. W zaleceniu podkreśla również, że wszystkie osoby, które do tych krajów podróżowały i w ciągu 14 dni od powrotu zaobserwowały niebezpieczne objawy, powinny natychmiast zgłosić się do lekarza. A jeśli wróciły z Chin z takimi objawami, to muszą jak najszybciej zgłosić się do szpitala z oddziałem zakaźnym bądź też telefonicznie poinformować stację sanitarno-epidemiologiczną. A jeśli ktoś musi pojechać do Chin? To powinien wcześniej (przynajmniej dwa tygodnie) zaszczepić się na grypę, często myć ręce i unikać targów, na których są sprzedawane zwierzęta i większych skupisk ludzi.