Miał odejść rok temu, ale postanowił jeszcze przeprowadzić swoją linię przez kryzys spowodowany pandemią COVID-19. Kryzys uderzył w Emirates wyjątkowo mocno, bo najgłębsza zapaść pojawiła się w rejsach dalekiego zasięgu uziemiając w przypadku Emirates kilkadziesiąt największych samolotów świata Airbusów A 380, na które dubajska linia była największym klientem.
Jak powiedział Bloomberg TV szejk Ahmed Bin Saeed Al Maktum, który jest prezesem Emirates i FlyDubai, na miejsce Clarka jest dwóch kandydatów: Adel Al Redha, który na razie jest wiceprezesem Emirates ds. operacyjnych i Ghaith Al-Ghaith, prezes FlyDubai. Obaj są wychowankami Clarka.
Emerytura 71-letniego dzisiaj sir Tima Clarka nie jest zwyczajnym odejściem na zasłużony odpoczynek po wielu latach pracy. Nie ma w tej chwili w światowym lotnictwie człowieka, który może poszczycić się takim sukcesem. Emirates za czasów Clarka wyrosły na największą linię lotniczą wyspecjalizowaną w połączeniach dalekiego zasięgu. Zbudował także gigantyczne centrum przesiadkowe w Dubaju. Nie mówiąc już o tym, że pomógł przekształcić gospodarkę Dubaju z opartej na eksporcie ropy naftowej na model usługowy. W tym czasie Dubaj zmienił się z pustynnego miasta z ludnością liczącą 400 tys. w światową metropolię zamieszkałą przez 3,4 mln ludzi.
Sir Tim Clark (tytuł szlachecki otrzymał w 2014 roku od królowej Elżbiety II za zasługi dla światowego lotnictwa) jest prezesem Emirates od 2003 roku, a wcześniej był dyrektorem generalnym. W branży lotniczej przeszedł całą drabinę kariery. Jako absolwent University od London zaczynał w 1972 roku w już nieistniejących liniach British Caledonian na stanowisku rejestracji pasażerów na stacji kolejowej, która przylegała do londyńskiego terminalu Gatwick South. — To chyba był najlepszy moment w mojej pracy zawodowej — mówił Tim Clark w rozmowie z „Rzeczpospolitą” w marcu 2004 roku. Naprawdę bardzo mi się podobał taki bezpośredni kontakt z pasażerami — mówił wtedy.
Tyle że kariera na stoisku rejestracji pasażerów nie trwała długo i obecnego prezesa Emirates szybko przesunięto do działu planowania. Wtedy przeżył pierwszy kryzys lotniczy. Wojna arabsko-izraelska w 1973 roku spowodowała gwałtowny wzrost cen ropy naftowej i poważny kryzys finansowy w transporcie lotniczym. British Caledonian musiał poddać się głębokiej restrukturyzacji, zwolniono 827 pracowników. Przewoźnik przetrwał do 1988 roku i został wchłonięty przez British Airways.