- Z finansowego punktu widzenia będzie to najgorszy rok w historii lotnictwa. Straty sektora wyniosą średnio 230 mln dolarów każdego dnia. Łącznie linie stracą 84,3 mld dolarów. To oznacza, że przy założeniu przewozu 2,2 mld pasażerów, linie lotnicze stracą po 37,54 dolarów od pasażera. Dlatego właśnie rządowa pomoc finansowa jest i będzie kluczowa, bo przewoźnicy spalają gotówkę — oświadczył dyrektor generalny IATA, Alexandre de Juniac.
- O ile nie dojdzie do drugiej, bardziej niszczycielskiej fali zachorowań, to najgorsze w załamaniu ruchu jest chyba za nami. Kluczem do odbudowy jest powszechne uruchomienie działań restartowych uzgodnionych w ramach ICAO dla zapewnienia bezpieczeństwa pasażerów i załóg. Wraz ze skutecznymi kontrolami kontaktów te działania powinny dać rządom pewność, by otwierały granice bez kwarantanny. To istotna część odbudowy gospodarki, bo ok. 10 proc. światowego PKB pochodzi z turystyki, a wiele zależy w niej od transportu lotniczego — dodał de Juniac.
Straty poniosą wszystkie regiony świata. Przewozy pasażerów zmaleją o 54,7 proc. wobec 2019 r. do ok. 2,25 mld osób, do poziomu z 2006 r. Moce przewozowe zostaną zmniejszone o 40,4 proc. Przychody z tych przewozów zmaleją do 241 mld dolarów z 612 mld rok temu, wypełnienie samolotów wyniesie 62,7 proc. po 82,5 proc. w 2019 r. Łączne koszty przewoźników zmaleją o 34,9 proc. do 517 mld dolarów, na paliwo przypadnie z tego 15 proc. (23,7 w 2019 r.), koszty nie związane z paliwem wzrosną o 14,1 proc.
Jedynym jasnym punktem będą przewozy frachtu. Zmaleją o 10,3 mln ton do 51 mln t, ale brak samolotów cargo, bo odpadną ładownie samolotów pasażerskich, spowoduje wzrost stawek o ok. 30 proc. Przychody z tej działalności dojdą do niemal rekordowych 110,8 mld dolarów (z 102,4 mld w 2019 r.) zwiększając udział frachtu w łącznych dochodach do 26 proc. z 12 proc. rok wcześniej — przewiduje IATA.