Najbardziej bolesne dla urlopowiczów będzie skreślenie z listy bezpiecznych kierunków Hiszpanii i Malty. Dodatkowo wiadomo, że przynajmniej do 15 września, bo do tej daty obowiązuje obecne rozporządzenie (nie może ono obowiązywać dłużej niż dwa tygodnie, jest to maksymalny okres), nie będzie można polecieć także do Albanii i Rumunii. Poza „zakazanymi" kierunkami znalazły się Chiny i Rosja. Ale prawdziwym zaskoczeniem jest brak na niej Chorwacji i Francji.
Czytaj także: Wraca chaos w strefie Schengen
Co decyduje, że jakiś kraj znajdzie się na liście? Jak informował odpowiadający za branżę lotniczą w Polsce wiceminister infrastruktury Marcin Horała, jest to liczba dziennych zakażeń Covid-19. Jeśli przekracza 60 na każde 100 tys. mieszkańców, kraj w zasadzie automatycznie przeskakuje z listy „dozwolonej" na „zakazaną".
– Tyle że są wyjątki. Dosłownie w ostatniej chwili może się okazać, że z jakichś ważnych powodów dany kraj, mimo że liczba zachorowań na koronawirusa przekroczyła tam wyznaczoną przez polskie instytucje granicę, to jednak nie znajduje się na liście – tłumaczył minister Horała.
Na liście dozwolonych lotów znajdują się również rejsy czarterowe, pod warunkiem jednak, że zostały zakontraktowane wcześniej, przed wejściem w życie obecnego rozporządzenia. A to oznacza, między innymi, że osoby wypoczywające np. w Hiszpanii kontynentalnej, na Balearach czy Wyspach Kanaryjskich (to wszystko regiony określone na liście zbiorczo jako Królestwo Hiszpanii) mogą spokojnie wrócić do kraju po 2 września. Pod warunkiem, że biuro podróży, którego są klientami, taki powrót czarterem im zapewni.