Jak na razie pasażerowie latający z Niemiec do Chin muszą po przylocie przejść kwarantannę, nawet jeśli testy jakie wykonali przed wylotem dały wynik negatywny. A chińskie władze uznają te testy. — W tej sytuacji niezbędne są nowe przepisy, które pozwoliłyby przewoźnikom sprostać wzrostowi popytu — uważa szef LH. I podkreśla, że sytuacja z ograniczeniami dla transportu lotniczego powoduje, że branża nie powróci do stanu sprzed kryzysu wcześniej, niż w 2024 roku.
Ciąć, gdzie się da
Lufthansa nie liczy na to, że ograniczenia flotowe pozostaną do roku 2023 i najprawdopodobniej trzeba będzie zwolnić 26 tys. pracowników. Przewoźnik porozumiał się już z pilotami i personelem pokładowym uzyskując zgodę na obniżenie zarobków. Ale nadal brak jest porozumienia ze związkami zrzeszającymi personel naziemny. Zdaniem Spohra pozycje negocjacyjne zarządu i strony społecznej są nadal zbyt od siebie oddalone, aby można było przejść przez ten kryzys bez zwolnień. I nie ma w tej chwili mowy o przyjęciu kogokolwiek nowego do pracy. Najprawdopodobniej zostaną też sprzedane działy cateringu i usług finansowych. —Im dalej jest jakiś dział od naszej działalności podstawowej, tym częściej myślimy o takich rozwiązaniach. A naszą działalnością podstawową jest latanie, catering i usługi finansową są znacznie dalej. Ale są jeszcze inne, jak chociażby obsługa techniczna, która znajduje się dokładnie w połowie tej drogi. Otrzymaliśmy pomoc w wysokości 9 mld euro od rządów europejskich, głównie od Niemiec i zamierzamy ją spłacić w ciągu trzech lat. A to oznacza, że musimy dokonać zmian w naszych strukturach — tłumaczył Spohr w rozmowie z Nikkei.
Join venture pozostaną
Jednocześnie nie ukrywał, że zamierza zacieśnić współpracę z All Nippon Airways oraz United Airlines. — W takich trudnych czasach przyjaciele są bardziej potrzebni niż kiedykolwiek. To wygeneruje więcej kontraktów i zaowocuje większą liczbą pasażerów. Nie zamierzamy jednak zmieniać formuły joint venture, ale z drugiej strony zamierzamy to partnerstwo pogłębić — powiedział. Kategorycznie jednak zaprzeczył, jakoby planował jakiekolwiek nowe powiązania kapitałowe, w tym np. wymianę akcji.
Za 9 euro do Hiszpanii
Zdaniem prezesa LH pandemia stworzy jedyną w swoim rodzaju sytuację, kiedy powstrzymane zostaną plany rozwoju za wszelką cenę. Wskazał, że w latach 2009-2019 liczba pasażerów podwoiła się, głównie z powodu ekspansji ze strony przewoźników z Bliskiego Wschodu oraz linii niskokosztowych. — Część tego wzrostu napędzana była wyjątkowo niskimi taryfami, na przykład niektórzy przewoźnicy oferowali bilety z Niemiec do Hiszpanii za 9 euro. Nazywam to sztucznym wzrostem, który ani nie jest do utrzymania i wręcz dowodzi braku odpowiedzialności. Jest szkodliwe dla środowiska i dla pracowników przewoźników oferujących takie taryfy. Ale z powodu kryzysu koronawirusa, kiedy mamy znacznie mniejszy popyt, będzie też mniejsza globalizacja, zmniejszy się również siła największych gospodarek na świecie. Z tego właśnie powodu jestem przekonany, że i my musimy zaakceptować mniejszy popyt na podróże — mówił Carsten Spohr.
Przed pandemią COVID-19 Carsten Spohr nie ukrywał, że odpowiadałoby mu przejęcie konkurencyjnych przewoźników, takich jak na przykład TAP Portugal. Te plany jednak na razie nie są aktualne. — Oczywiście, że konsolidacja powróci na nasz rynek, ale na razie musimy spauzować. Po pierwsze dlatego, że duzi przewoźnicy, jak Grupa Lufthansy są zajęci wewnętrzną reorganizacją wymuszoną przez obecny kryzys, a po drugie mniejsze linie, które były gotowe do przejęcia otrzymały pomoc publiczną nie są teraz na sprzedaż. Ale i tak zamierzamy pozostać na topie – zapowiada prezes LH.