Zarzuty dotyczą obecnych i już byłych pracowników rosyjskiego narodowego przewoźnika. Proceder przemycania przez Rosjan iPhonów, iPadów i zegarków Apple miał trwać od kilku miesięcy. W akcie oskarżenia czytany: „Pozwani nielegalnie uczestniczyli w szmuglowaniu sprzętu elektronicznego, przede wszystkim artykułów produkowanych przez Apple ze Stanów Zjednoczonych do Rosji wykorzystując do tego kurierów, z których wielu wchodzi nadal w skład załogi Aerofłot Airlines". Wszystkim 113 pozwanym z dnia na dzień skasowano wizy pozwalające na wielokrotne przekraczanie amerykańskiej granicy. Kilkanaście osób zostało już aresztowanych.
Jak udowodnili Amerykanie w okresie między sierpniem i grudniem 2019 tylko jeden z oskarżonych przewiózł na pokładach samolotów Aerofłotu produkty Apple o wartości ponad miliona dolarów. A tylko 5 października 2019 ten sam członek załogi miał w swoich 9 walizkach, które wywoził do Rosji sprzęt Apple o wartości 250 tys. dolarów. Jak wyjaśniło FBI instruktorem pokładowych przemytników był Rosjanin Sojuz Dajbagajew.
W oświadczeniu informującym o aresztowaniach FBI pisze: „Przemyt dóbr na pokładach samolotów wykonujących rejsy komercyjne jest poważnym pogwałceniem prawa i do tej sprawy podchodzimy bardzo poważnie. Jesteśmy w tej chwili gotowi do tego, by ścigać tych przestępców gdziekolwiek na świecie".
Jak informują Amerykanie większość z przemycanego sprzętu pochodziła z kradzieży w USA i była potem sprzedawana w Rosji. Jak ujawniono pracownicy Aerofłotu przemycali również inne przedmioty do użytku osobistego. Natomiast podczas rewizji w mieszkaniach podejrzanych znaleziono 600 tys. dolarów w gotówce i niesprzedane jeszcze przedmioty ewidentnie pochodzące z kradzieży. Jak podkreśla FBI nie ma na to dowodów, że zarząd Aerofłotu wiedział o tym procederze. Chociaż z drugiej strony pojawiły się wątpliwości czy procedury kontroli bezpieczeństwa stosowane w tym przewoźniku są wystarczające, skoro możliwe było popełnianie przestępstw powtarzających się przez kilka miesięcy.
Przemytnicza afera w Aerofłocie jest drugą tak głośną w ostatnich latach. W 2011 roku niemiecka policja lotniskowa we Frankfurcie wykryła, że jedna ze stewardes Lufthansy, która za chwilę miała odlecieć do Chin, ma poważne kłopoty z podniesieniem własnego bagażu podręcznego. Czuła się bezpiecznie, ponieważ w przypadku załóg samolotów nie ma obowiązujących limitów wagi toreb zabieranych na pokład. Jak się okazało podczas rewizji, znalazły się w nim wycofane z obiegu ze względu na zużycie monety 1- i 2-eurocentowe.