Lemma Yadecha z Ethiopian Airlines: Po Afryce latamy wszędzie. Nasz cel to Europa

Postawiliśmy na lato jako na czas rozruchu. A jeśli wszystko będzie szło zgodnie z naszymi oczekiwaniami, to kolejnym krokiem będą bezpośrednie połączenia z Polski do Etiopii – mówi Lemma Yadecha, wiceprezes Ethiopian Airlines.

Publikacja: 11.07.2024 04:30

Wiceprezes ds. handlowych w Ethiopian Airlines Lemma Yadecha Gudeta

Wiceprezes ds. handlowych w Ethiopian Airlines Lemma Yadecha Gudeta

Foto: PAP/Piotr Nowak

Ethiopian bardzo ostrożnie podszedł do otwarcia połączenia na trasie Addis Abeba–Warszawa. Mały samolot, międzylądowanie w Atenach. To wasza typowa taktyka czy dopiero testujecie nasz rynek?

Rzeczywiście zaczynamy połączenie z Warszawą, korzystając z mniejszego samolotu – B737 MAX 8. I wykonujemy to połączenie z międzylądowaniem w Atenach, skąd nie bierzemy pasażerów. Natomiast już od końca października 2024 planujemy postawienie na tej trasie większego samolotu – Airbusa 350. 

Nadal jednak będzie to rejs z międzylądowaniem, tyle że w Wiedniu. Obydwa potrwają dziewięć godzin, w tym godzina postoju. Z naszych analiz wynika jednak, że Warszawa ma potencjał, by wykonywać stąd codziennie bezpośrednie loty do Addis Abeby, i to właśnie Airbusem A350. W każdym razie taki jest nasz cel. I myślę, że nie dalej jak za rok o tej porze będziemy latać z Polski do Etiopii już bezpośrednio.

Ten inauguracyjny rejs był kilkakrotnie odkładany. Ostatecznie wystartowaliście latem, kiedy ruch z Europy do Afryki jest niewielki. Jak idą teraz rezerwacje?

Rzeczywiście latem ruch z Europy do Afryki spada, więc jesteśmy przygotowani na to, że podczas wakacji wyniki nie będą jeszcze imponujące. Przyczyną jest tu przede wszystkim krótki okres od wprowadzenia oferty do inauguracyjnego lotu i wprowadzenia biletów do sprzedaży. Ale patrząc po wynikach na wczesną jesień, spodziewamy się już 140–150 pasażerów w samolotach, które biorą na pokład 160 osób. Potem jestem przekonany, że zapełnimy tu A350, który może zabrać nawet 300 pasażerów. Jeśli mój zespół sprzedaży wykona postawione przed nim zadanie, to w pierwszym roku operowania powinniśmy przewieźć na tej trasie około 20 tys. pasażerów.

A jeśli chodzi o odkładanie terminu przylotu, to dużo czasu zajęło nam zdobycie wszystkich niezbędnych zezwoleń. Z drugiej strony spieszyliśmy się, bo jednak Europa Środkowa jest dla nas rynkiem strategicznym, a Polska największym krajem w regionie. Postawiliśmy więc na lato, jako na czas rozruchu. A jeśli wszystko będzie szło zgodnie z naszymi oczekiwaniami, to kolejnym krokiem będą bezpośrednie połączenia z Polski do Etiopii. Bo docelowo właśnie w ten sposób wykonujemy nasze operacje z Europy.

W Afryce latamy praktycznie wszędzie. I wszędzie, dokąd latamy, mamy jeszcze margines rozwoju. Dzisiaj lotnisko Bole w Addis Abebie jest w stanie odprawić 25 mln pasażerów rocznie. To tyle, ile Ethiopian ma w planach przewozowych na rok 2029. Ale władze rozumieją nasze ambicje i prace nad budową nowego lotniska, które będzie w stanie przyjąć nawet 100 mln pasażerów, już się rozpoczęły. Jak na razie jednak naszą ambicją jest zwiększenie przewozów do 60 mln w roku 2035. W planie „Wizja 2035” założyliśmy też zwiększenie liczby kierunków z obecnych 137 do 207 i floty z 149 do 271 maszyn.

W naszej linii w roku 2017 doszło do reorganizacji. Powstał wtedy holding, a linia jest jego częścią. Wydzielona część serwisowa jest też największa na kontynencie i obsługujemy tam nie tylko samego Ethiopiana, ale i inne linie afrykańskie oraz bliskowschodnie. Część cargo i logistyka ma w planach obsługę ładunków 1,5 mln ton rocznie

Na jakich pasażerów liczycie? Czy będzie to głównie tranzyt do innych portów afrykańskich ?

Zdecydowana większość to pasażerowie tranzytowi i turyści. Przesiadają się przede wszystkim na połączenia na Madagaskar, Seszele czy Zanzibar. Latają też do Namibii czy RPA. Te wszystkie kierunki obsługujemy kilkoma rejsami dziennie. I tak skonstruowaliśmy rozkład, by przesiadki nie były męczące. Dlatego większość lotów startuje z Europy wcześnie rano. W przypadku Warszawy pasażerowie będą mieli w Addis Abebie ok. dwie godziny na przesiadkę, jeśli chcą lecieć do któregoś z innych krajów afrykańskich. Zauważyliśmy również, że są spore grupy turystyczne, które swoją afrykańską podróż kończą na Etiopii, bo w naszym kraju jest co oglądać. I może to być zaskoczeniem, ale jest również spory ruch biznesowy, który stale rośnie.

Dlaczego bilety po Afryce są takie drogie?

Niestety, na kontynencie afrykańskim koszty w lotnictwie są wyjątkowo wysokie. Nie mamy otwartego nieba, a przestrzeń powietrzna jest poszatkowana. Wszystkie usługi są regulowane przez państwo, wysokie są podatki i opłaty przelotowe, a latanie nadal uważane jest za luksus, na którym rządy chcą zarobić. Płacimy więc podatki, które w Europie czy Stanach Zjednoczonych nawet nie istnieją.

Bardzo drogie jest paliwo, które stanowi ok. 40 proc. naszych kosztów. Obsługa samolotu i zatankowanie np. na lotnisku w Paryżu kosztuje nas o połowę mniej niż w którymkolwiek porcie afrykańskim. Efektem takiej polityki są rzeczywiście bardzo wysokie ceny, które zniechęcają do częstszego korzystania z transportu lotniczego. Uboga jest również infrastruktura. Więcej niż na innych kontynentach trzeba zapłacić w Afryce za obsługę naziemną, dostarczanie bagażu i cargo. Jeśli więc dodamy te wszystkie dodatkowe opłaty, mamy rzeczywiście wysokie koszty dla afrykańskich przewoźników, a efektem są drogie bilety.

Ale przecież jest też jakaś konkurencja. Z którymi liniami rywalizujecie najbardziej?

Z europejskimi i bliskowschodnimi, w mniejszym stopniu z afrykańskimi. I raczej nie cenami, a siatką.

Co dało Ethiopian Airlines wstąpienie do Star Alliance?

Pewność siebie, której czasami może nam brakowało. Wstąpienie do tego aliansu, który corocznie jest wybierany przez pasażerów w rankingu Skytrax jako najlepszy na świecie, wiązało się z wieloma audytami. Zresztą te audyty nadal są prowadzone, tak samo jak i w innych liniach członkowskich. Bo Star bardzo pilnuje jakości.

Oprócz tego pozwoliło to nam na zbudowanie siatki dla pasażerów transferowych. Latamy do Frankfurtu, Wiednia, teraz także do Warszawy, czyli centrów przesiadkowych linii sojuszu.

Bez członkostwa w Star Alliance nie bylibyśmy corocznie od siedmiu lat najlepszą linią w Afryce.

Pięć lat temu Ethiopian Airlines przeżyło straszliwą traumę – katastrofę Boeinga 737 MAX 8. Co trzeba zrobić, żeby się podnieść po takiej tragedii?

To była wielka tragedia i nigdy o niej nie zapomnimy. W rejsie z Addis Abeby 10 marca 2019 roku zginęli członkowie naszych rodzin, przyjaciele, załoga i oczywiście pasażerowie, którzy nam zawierzyli, że bezpiecznie zawieziemy ich do Nairobi. Łącznie życie straciło wówczas 157 osób.

Ale z drugiej strony czuliśmy się odpowiedzialni za Ethiopian Airlines, więc trzeba było wrócić do normalnych operacji. 2019 rok był na całym świecie doskonałym czasem dla lotnictwa, tymczasem nie tylko musieliśmy uporać się z traumą, utratą samolotu i koniecznością uziemienia całej floty B737 MAX. Do dzisiaj nie potrafię spokojnie o tym myśleć i mówić. Paradoksalnie pomogła nam pandemia, podczas której ruch lotniczy zmalał, a my mogliśmy zająć się powrotem do normalności.

A jak od tego czasu układają się stosunki Ethiopiana z Boeingiem? Pamiętam, że początkowa reakcja Amerykanów była wtedy, delikatnie mówiąc, rozczarowująca. A niektóre rodziny do dzisiaj walczą o odszkodowania...

Może trudno w to uwierzyć, ale ta tragedia naprawdę bardzo zbliżyła Ethiopiana i Boeinga. Mimo wielkiej traumy mieliśmy świadomość, że musimy jak najbliżej współpracować, bo wspólnie jesteśmy odpowiedzialni za bezpieczeństwo operacji. A zanim złożyliśmy nowe zamówienia na Maxy i maszyny długiego zasięgu, musieliśmy upewnić się, że wszystkie błędy, jakie zostały popełnione w projektowani Maxów zostały naprawione przez Boeinga. Dopiero wtedy odzyskaliśmy pełne zaufanie do tej maszyny.

O rozmówcy

Lemma Yadecha

Jest związany z Ethiopian Airlines od września 1999 roku. Zaczynał jako agent marketingowy, potem awansował i był odpowiedzialny za rezerwacje i przychody. W grudniu 2017 r. został dyrektorem call center Ethiopiana i był odpowiedzialny za operacje międzynarodowe. Wiceprezesem ds. handlowych został w 2022 r. Absolwent Politechniki w Addis Abebie i Uniwersytetu Mississippi, gdzie skończył wydział marketingu i komunikacji.

Ethiopian bardzo ostrożnie podszedł do otwarcia połączenia na trasie Addis Abeba–Warszawa. Mały samolot, międzylądowanie w Atenach. To wasza typowa taktyka czy dopiero testujecie nasz rynek?

Rzeczywiście zaczynamy połączenie z Warszawą, korzystając z mniejszego samolotu – B737 MAX 8. I wykonujemy to połączenie z międzylądowaniem w Atenach, skąd nie bierzemy pasażerów. Natomiast już od końca października 2024 planujemy postawienie na tej trasie większego samolotu – Airbusa 350. 

Pozostało 94% artykułu
Transport
Zdesperowani Rosjanie szukają samolotów. Proszą o pomoc Kuwejt i Katar
Transport
Będzie co przenosić do CPK. Rekordy na Lotnisku Chopina
Transport
Wielkie cięcia w Boeingu. Na początek do zwolnienia ci, którzy strajkowali
Transport
Są plany rozbudowy Lotniska Chopina, ale bez wielkiego rozmachu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Transport
Jedwabny Szlak w Ameryce Południowej. Chiński megaport w Peru