Walsh odszedł z IAG we wrześniu i wiadomo było, że nie odchodzi donikąd. Kiedy pokazały się informacje, że wszedł do zarządu irlandzkiego CarTrawler, firmy zajmującej się wynajmem samochodów, wiadomo było, że to nie jest jeszcze jego ostatnia praca.
Czytaj także: Mikosz: 2020 to najgorszy rok w historii lotnictwa
Walsh ma 59 lat i imponującą karierę w transporcie lotniczym. Podobnie jak prezes Lufthansy, Carsten Spohr posiada licencję pilota samolotów pasażerskich, był prezesem Aer Lingusa, narodowego przewoźnika w Irlandii, potem przeszedł do British Airways, by wreszcie stworzyć IAG i nim kierować. Znany jest w konsekwencji w podejmowanych decyzjach i wielokrotnie potrafił stawić czoła w sporach ze związkami zawodowymi. W branży pozostaje także zapamiętany jako zagorzały krytyk decyzji rządowych, czego dał wyraz siadając za sterami samolotu British Airways podczas europejskiego kryzysu wywołanego wybuchem islandzkiego wulkanu.
Willie Walsh będzie 8. z kolei dyrektorem generalnym IATA, organizacji, która praktycznie do początku Langusta tego wieku była mało znacząca. Zmieniło się to, kiedy w 2001 roku funkcję szefa objął były prezes Alitalii, Giovanni Bisignani, na początku bardzo zdeterminowany, aby IATA zaczęła się liczyć. Wykłócał się z rządami, wybrał kurs konfrontacyjny, a jego słynne „Basta!" rzeczywiście ożywiło organizację, która wcześniej spokojnie sobie drzemała w Genewie. Bisignaniego jednak zgubiło zamiłowanie do luksusu i podróży, a kiedy okazało się, że tylko w roku 2011 wydał na nie 50 mln dolarów, został za to publicznie zrugany przez prezesa Qatar Airways, Akbara al Bakera i usunięty ze stanowiska.
Zastąpił go Brytyjczyk, były prezes hongkońskiej linii Cathay Pacific, urodzony dyplomata, który trochę wyciszył sposób komunikowania przez IATA, a jako zdolnemu dyplomacie przyszło mu łagodzenie napięć w samej branży, w tym przede wszystkim sporu między przewoźnikami z Bliskiego Wschodu (Emirates, Qatar Airways, Etihad) i Amerykanami którzy oskarżali arabską konkurencję o korzystanie z subsydiów rządowych. W 2016 roku Tyler zrezygnował i zastąpił go na tym stanowisku francuski urzędnik państwowy, a później prezes Air France KLM. De Juniac objął tę funkcję, kiedy branża lotnicza była w bardzo dobrej kondycji i z coraz większym naciskiem mówiło się, że skoro jest tak dobrze, to linie lotnicze powinny się bardziej przyłożyć do ochrony klimatu. W poszczególnych krajach zaczęły się też pojawiać tendencje protekcjonistyczne, nie zabrakło rządowych ciągot do wprowadzania nowych podatków na podróże lotnicze. De Juniac to wszystko krytykował, a jeśli chodzi o wpływ lotnictwa na klimat, to rzeczywiście w czasie jego kadencji doszło w liniach lotniczych do największej wymiany floty na bardziej ekologiczną.