Rząd ugiął się pod presją społeczną i dosypał pieniędzy przewoźnikowi, którego koszty wzrosły z powodu wysokiej inflacji oraz drożejącej energii. Ta ostatnia ma stanowić największy koszt spółki: jeszcze w 2019 roku wyniósł ok. 500 mln zł, ale prognoza na 2023 rok zakłada 1,5 mld zł, czyli trzy razy więcej.
Czytaj więcej
Nowe pociągi dla przewoźnika mają być droższe od szybszych i pojemniejszych ekspresów zamawianych przez koleje niemieckie. Jedyna oferta pochodzi od polskich producentów. Globalni potentaci zrezygnowali z ryzykownego przetargu.
„Wprowadzenie niższych cen jest możliwe w związku z dodatkowymi działaniami optymalizacyjnymi oraz dzięki zwiększeniu rekompensaty dla PKP Intercity na 2023 rok w ramach umowy dot. świadczenia usług publicznych” – poinformowała spółka we wtorkowym komunikacie.
Na przykładowej trasie Warszawa – Kraków bazowa cena biletu na pociąg IC/TLK będzie od 1 marca wynosić 68 zł, w pociągu EIC 149 zł, natomiast w pendolino 169 zł, zamiast niemal 200 zł jak obecnie.
Powrót do dawnych stawek zapowiadał wcześniej premier Mateusz Morawiecki po fali oburzenia, jaka przetoczyła się przez media po wprowadzeniu wyższych cen. Eksperci oceniali, że tak duże podwyżki ograniczyłyby konkurencyjność pociągów wobec samochodów. Według danych Urzędu Transportu Kolejowego, w 2022 r. pociągami przewieziono 342,2 mln osób, o 6,3 mln więcej niż w 2019 roku poprzedzającym.