Jeszcze tylko do soboty przez polską granicę będą mogły przejeżdżać tiry z Rosji i Białorusi. 9 kwietnia został wprowadzony kolejny pakiet sankcji obejmujący transport drogowy (także morski), a do 16 kwietnia trwa okres przejściowy dla przewozów rozpoczętych przed minionym weekendem.
Zakazy nie obejmują polskich firm transportowych, jednak te kursujące regularnie na Wschód obawiają się, że Rosja i Białoruś odpowie tym samym wobec firm z krajów Unii Europejskiej. Dla wielu polskich przewoźników byłby to duży problem: z wydanych pozwoleń wynika, że w 2021 r. do Białorusi lub przez ten kraj tranzytem jeździli oni ok. 200 tys. razy. Do Rosji takich kursów wykonano niewiele mniej – ok. 180 tys.
Wprowadzenia retorsji spodziewa się Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce (ZMPD), choć dyrektor departamentu transportu Piotr Mikiel nie wyklucza innych scenariuszy: – Rosjanie i Białorusini mogą nie chcieć się całkowicie odciąć od pewnych dostaw. Czekamy, co się wydarzy – mówi „Rzeczpospolitej”.
Czytaj więcej
Od północy 9 kwietnia UE wprowadziła zakaz wjazdu na terytorium państw członkowskich pojazdów ciężarowych zarejestrowanych w Rosji i na Białorusi.
Rosjanie płacą więcej
Brak odwetu byłby bardzo korzystny dla polskich firm transportowych, które – razem z litewskimi – zaczęłyby zgarniać zlecenia realizowane wcześniej przez przewoźników rosyjskich i białoruskich. Zwłaszcza że obecnie Rosjanie gotowi są płacić za fracht dużo więcej niż przed atakiem na Ukrainę. Ale na analogiczny krok rosyjskich władz z pewnością będą nalegać tamtejsze firmy transportowe, zwłaszcza wpływowe rosyjskie stowarzyszenie przewoźników ASMAP.