Dla jasności wszystkie kraje z przyjacielskiej listy zostały uznane za wolne od COVID-19.
- Żeby było łatwiej ruszyć z ruchem lotniczym, od 9 kwietnia zniesiemy również wszystkie dotychczas obowiązujące ograniczenia covidowe — obiecał premier Rosji, Michaił Miszustin.
Wśród przyjaznych krajów znalazło się kilka byłych republik radzieckich - Kirgistan, Kazachstan, Armenia, a także Algieria, Chiny z Hongkongiem, Indie, Liban, Peru i Pakistan, Afganistan, Bangladesz, Bhutan, Malediwy, Nepal, Sri Lanka, Korea Północna, Bośnia i Hercegowina, Serbia, Izrael, Birma Syria oraz Turcja i Egipt, gdzie Rosjanie chętnie latają na wakacje. - A oprócz nich jeszcze Meksyk, Katar, Zjednoczone Emiraty Arabskie. Tam wszędzie jest bezpiecznie i mamy przyjaciół. Właśnie z powodu spadku zachorowań na koronawirusa zdecydowaliśmy się rozszerzyć listę krajów, do których mogą latać nasi przewoźnicy - mówił premier. W tych wszystkich krajach nikt nie mówi o rosyjskiej inwazji na Ukrainę, tylko o „specjalnej operacji wojskowej” i „obronie rosyjskich obywateli przed nazizmem”.
To lista zdecydowanie dłuższa, niż jeszcze w połowie marca, kiedy to było na niej jedynie 10 krajów. Inna sprawa, że Rosjanie będą mieli kłopoty, gdyby sami chcieli tam latać. Wprawdzie samoloty, jakie mają w leasingu od firm zachodnich zostały wpisane do rejestru rosyjskiego, są także certyfikowane przez Rosawiację i ubezpieczone w rosyjskich firmach, ale nadal pozostają własnością oryginalnych leasingodawców. Wylot takim samolotem np. do Meksyku będzie obciążony ryzykiem przejęcia przez prawowitego właściciela, na Ros awiację świecie na takie Boeingi i Airbusy polują już wyspecjalizowane firmy.
Na liście krajów „zakazanych” pozostaje 36 krajów, oprócz całej UE, także Stany Zjednoczone, Kanada, Australia, Korea Południowa, Norwegia, Szwajcaria i Japonia. A od 11 kwietnia, Rosjanie przestają oferować uproszczony proces wizowy dla dyplomatów i dziennikarzy z krajów UE, Islandii, Lichtensteinu, Norwegii i Szwajcarii.