Wszystkie te linie muszą zrezygnować z kilku rejsów do Chin, ponieważ na ich pokładach znajdowali się pasażerowie chorzy na COVID-19. Wirusa wykryto u nich w momencie, kiedy wylądowali w Chinach, mimo że wcześniej, przy odprawie biletowo-bagażowej w portach europejskich oraz w Tel Awiwie musieli udowodnić, że zostali zaszczepieni pełnymi dawkami i przetestowani z wynikiem negatywni.
Zmiany w siatce od najbliższego poniedziałku, 18 października.
Holenderskiemu KLM, niemieckiemu czarterowemu Condorowi i izraelskiemu El Al nakazano odwołanie po dwa rejsy do Szanghaju i Xi’an. Ukarany został również chiński narodowy przewoźnik Air China oraz regionalne Shandong Airlines, które muszą ograniczyć operacje krajowe i zagraniczne. Wśród pasażerów Air China na pokładzie samolotu lecącego z Frankfurtu do Changchun wykryto 6 przypadków koronawirusa.
Chiny są w tej chwili najbardziej zamkniętym krajem. Przyjmowane są tam jedynie rejsy cargo oraz pasażerskie, pod warunkiem jednak, że wszyscy znajdujący się na pokładzie zostaną skierowani na kwarantannę. Te ograniczenia mogą potrwać nawet do połowy przyszłego roku. A w tej chwili Chińczycy robią wszystko, aby zdusić epidemię i wykazać się jak najmniejszą liczbą zachorowań na COVID-19 przed zimową Olimpiadą w Pekinie.
Według analityków HSBC obecne obostrzenia mogą zostać poluzowane nawet dopiero w 2023, a oczekiwanie na otwarcie na podróże międzynarodowe może przeciągnąć się do 2024. Na razie wiadomo, że jeśli dojdzie do wcześniejszego poluzowania obecnie obowiązujących przepisów, to mają szanse ruszyć loty do Singapuru, Korei Południowej i krajów, gdzie procent w pełni zaszczepionych jest bardzo wysoki.