Boeing 787-9 zabiera na pokład 297 pasażerów.
Kryzys w lotnictwie jest coraz mniej widoczny, zwłaszcza na większych lotniskach. I z pewnością nie jest odczuwalny w samych samolotach. To złudne wrażenie. Bo rejsów jest nadal znacznie mniej niż przed pandemią, linie lotnicze odstawiły maszyny, których nie są w stanie zapełnić. A Stany Zjednoczone nadal są zamknięte dla przylatujących ze strefy Schengen, Chin, RPA i Brazylii.
USA „mają się otworzyć” dopiero na początku listopada 2021. Jeszcze nie wiadomo dokładnie kiedy, ale od chwili, kiedy Waszyngton to ogłosił kilkanaście dni temu, rezerwacje na loty przez Atlantyk u europejskich przewoźników wzrosły trzykrotnie. Wtedy też pasażerowie będą musieli wykazać się pełnym wyszczepieniem, którymś z zaakceptowanych w USA preparatów, czyli Pfizeren BioNtech, Moderną czy Johnson&Johnson, certyfikatem ozdrowieńca bądź negatywnym wynikiem testu na COVID-19. Na razie zaświadczenia o szczepieniach do podróżowania nie są potrzebne, ale wymagane są np. przez organizatorów konferencji w USA i bez nich po prostu nigdzie nie zostaniemy wpuszczeni.
Czytaj więcej
Obie izby Kongresu USA przyjęły uchwałę o przedłużeniu finansowania dla rządu do 3 grudnia. Uniknięto w ten sposób tzw. zamknięcia rządu, czyli automatycznego odcięcia funduszów dla części administracji federalnej. Demokraci nie byli jednak w stanie porozumieć się w sprawie przyjęcia pakietu stymulacyjnego dla infrastruktury wartego 1 bln USD.
Podróżujemy więc między Europą i USA na nadal obowiązujących zasadach, które są dość restrykcyjne. W tej chwili turystycznych przyjazdów z Europy nie ma. Wyjątkiem są Amerykanie, ich najbliższa rodzina i osoby, które podróżują służbowo, a wcześniej udowodnią, że ich obecność w USA jest „kluczowa” dla gospodarki tego kraju. A także studenci i osoby, które mają pozwolenie na stałą pracę w tym kraju. I oczywiście mają ważną wizę bądź ESTA.