– Otwarcie się USA (dla zaszczepionych podróżnych z UE i Wielkiej Brytanii – red.) to dobry sygnał, ale z drugiej strony mamy zamknięty kluczowy dla LOT-u rynek azjatycki. Dlatego musimy elastycznie podchodzić do zarządzania flotą samolotów długodystansowych, a w związku z faktem, że producent opóźnił dostawę, skorzystaliśmy z możliwości odstąpienia od odebrania dwóch pozostałych boeingów 787 – powiedział nam Maciej Wilk, członek zarządu LOT-u, odpowiadający za działalność operacyjną.
LOT ma we flocie 15 boeingów 787 w wersji 8 (252 pasażerów) i 9 (294 pasażerów). Trzy z nich stoją zaparkowane na lotnisku w Rzeszowie. Odstąpienie od odbioru dwóch maszyn, które zapewne też stałyby w Rzeszowie, to dla LOT-u oszczędność, bo nie będzie musiał za nie płacić rat leasingowych.
W czasie kryzysu pandemicznego nie ma na świecie linii lotniczej, która by nie zrezygnowała z kupna lub wypożyczenia samolotów, bądź nie przełożyła terminu odbioru. Obniżenie popytu na rejsy długodystansowe wpływa też na ceny samolotów i wszystkie linie liczą na nowe warunki odbioru i ceny niższe od proponowanych jeszcze kilka lat temu.
Siatka PLL LOT przed pandemią była oparta na tzw. pasażerach transferowych, których teraz jest dużo mniej. Stopniowo natomiast odradza się ruch krótko- i średniodystansowy oraz połączenia wewnątrz Europy. Tyle że tu potrzeba innych maszyn, takich jak boeingi 737 czy embraery 195 i 175.
Ze względu na defekty wykryte w dreamlinerach Boeing nie dostarcza na razie tych samolotów odbiorcom. Amerykańska Federal Aviation Administration (odpowiednik Urzędu Lotnictwa Cywilnego) nakazała wstrzymanie dostaw od marca 2021, a po krótkim okresie odmrożenia, w maju znów uziemiła niedostarczone maszyny. Dostawy B787 mogą zostać wznowione najwcześniej w końcu października.